Zdradzę Wam, dlaczego grubi nie lubią chudych. Gosia

Większość szczupłych ludzi działa mi na nerwy.
Zdradzę Wam, dlaczego grubi nie lubią chudych. Gosia
fot. Storyblocks
01.05.2018

Chciałabym napisać o tym, co mi siedzi w głowie. Nie wiem czy szukam zrozumienia. Bardziej mnie interesuje, czy tylko ja mam takie spostrzeżenia. Otóż, chodzi o to, że sama jestem dziewczyną nieco większą. Jeszcze nie otyłość, ale delikatna nadwaga na pewno. Nic mi się nie rozlewa, po prostu jestem duża. Nie udaję, że to wina genów albo choroby. Ja po prostu lubię jeść.

Nie mam z tym jakiegoś dużego problemu. Akceptuję siebie, inni też mnie specjalnie nie wytykają palcami. Czuję się lubiana, ale sama... nie wszystkich jestem w stanie znieść. Chodzi mi o ludzi bardzo szczupłych, którzy wyglądają po prostu niezdrowo i zawsze zachowują się w ten sam sposób.

Z czego to może wynikać? Dla mnie oni wszyscy wyglądają na nieszczęśliwych, ciągle się czepiają, nic im się nie podoba. Może to z głodu?

chudzi kontra grubi

fot. Storyblocks

Przysięgam, że w życiu nie spotkałam osoby, która byłaby chuda i w całości odpowiadałby mi jej charakter. Zawsze tak się różnimy, że o bliższej znajomości nie ma mowy. Nie umiem się zaprzyjaźnić ze szkieletorem. To są ludzie, którzy się wywyższają, zawsze kręcą nosem, szukają dziury w całym, a nawet ich ton głosu jest jakiś taki nieprzyjemny.

Wątpię, żebym się uprzedziła. Ja w ten sposób naprawdę nie próbuję usprawiedliwiać swojej niedoskonałości. Wydaje mi się tylko, że im człowiek większy, tym szczęśliwszy. Mam mnóstwo pulchnych przyjaciół, którzy są radośni, niczym się nie przejmują, zawsze mają coś dobrego do powiedzenia.

Czy to możliwe, że charakter ma coś wspólnego z naszym wyglądem?

chudzi kontra grubi

fot. Storyblocks

Miałam kiedyś taką koleżankę, która się zawzięła i bardzo schudła. Wcześniej byłyśmy nierozłączne, ale po tej przemianie nie mogłam jej znieść. Ten pretensjonalny ton, przesadna pewność siebie, zupełny brak dystansu i traktowanie ludzi z góry bardzo mnie uwierały. Dzisiaj nie jest nawet znajomą, bo zerwałyśmy kontakt.

I tak jest ze wszystkimi chudzielcami. Ja nie wiem, może oni mają ze sobą jakiś problem i dlatego tak trudno się z nimi dogadać? Może chcieliby się najeść, ale się boją i stąd ta frustracja? Tu nie chodzi o jednorazowy przypadek. Tak jest za każdym razem, kiedy kogoś takiego spotykam.

Zauważyłyście to?

Gosia

Polecane wideo

Komentarze (21)
Ocena: 4.62 / 5
gość (Ocena: 1) 13.10.2023 19:11
Taki głupi ten wpis. Jak nazywasz chudsze osoby szkieletorami, to się nie dziw, że się z nimi nie możesz dogadać. Pewnie jesteś wobec nich niemiła i oschła, nastawiasz się źle to i otrzymujesz to czego oczekujesz i co dajesz. Zazdrość. A szkoda, bo za chudością stoją różne rzeczy - nowotwory, choroby tarczycy, choroby metaboliczne. Mówi się, że nie powinno oceniać się książki po okładce - przestań zakładać, że chudych osób nie da się lubić i przestań obwiniać je za to, że nie lubisz siebie. Bo nie lubisz siebie. Spójrz wprawdzie w oczy zamiast szukać sobie usprawiedliwień.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 17.01.2023 23:12
+1! Masz rację
odpowiedz
Zgrabna (Ocena: 5) 02.05.2018 13:29
Jeśli któraś z nas dwóch jest sfrustrowana, to Ty.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 02.05.2018 12:48
Ja mam od zawsze problem z wagą. Miałam kiedyś dość długi epizod fit życia i się tym bardzo zachłysnęłam, długo by opowiadać. W każdym razie po ok. 3,5 roku psychicznie nie dałam rady już dłużej żyć w rytmie ciągłego myślenia o zdrowym jedzeniu i podporządkowania się treningom. Stopniowo efekt jojo w czasie ok 1,5 roku zniszczył to nad czym wcześniej tyle pracowałam i znowu noszę rozmiar 42. Nie jestem szczęśliwa, nienawidzę siebie, nie będę nikogo oszukiwać. Wstydzę się tego, jak inni na mnie patrzą, nie chodzę na zakupy, nie jem publicznie, milczę, gdy ktoś mi wytyka kilogramy. Ale w rozmiarze 36 jakoś też do szczęścia wiele mi brakowało. Ciągle narzucałam sobie presję, reżim, żyłam w obawie przed imprezami rodzinnymi, wyjściami do knajp ze znajomymi, też długo by gadać. Ludzkie gadanie też nie było pomocne ani wtedy, ani teraz. W każdym razie szczupłym osobom (a takich mam większość wśród znajomych) zazdroszczę jedynie jednej rzeczy - ŁATWOŚCI, tego, że w ogóle nie muszą się o tę szczupłość starać, że nikt im nie robi głupich sugestii, nie rzuca sugestywnych spojrzeń. Moje pulchniejsze koleżanki mówią to samo. Wszystko inne można sobie kupić, można zapracować, sukcesy, awanse, pieniądze, tytuły naukowe, cokolwiek. Ale grubego człowieka inni ludzie oceniają wyłącznie na podstawie tego, że jest gruby. Ja tak naprawdę boję się kolejny raz podjąć na 100 próbę powrotu do roz. 36. Pewnie jest to możliwe, jakbym znowu całe życie podporządkowała tylko regularnemu jedzeniu i chodzeniu na siłownię. Ale boję się, że po raz kolejny nadejdzie porażka i nie dam rady żyć pod tą presją przez następne lata. W moim przypadku to kosztuje katorżniczy wysiłek, na który nie jestem psychicznie gotowa, bo wiem jak trudne to było za pierwszym razem. Więc chudym zazdroszczę po prostu tego, że tacy są bez żadnych wysiłków i mogą zająć się innymi, naprawdę ważnymi sprawami.
zobacz odpowiedzi (1)
jan (Ocena: 5) 02.05.2018 12:43
Bardzo trafna obserwacja. Chudzi są z reguly mniej przyjemni z charakteru. Często zgryźliwi i nerwowi i zimni. Wiem to na podstawie otoczenia i ...siebie. Sam jestem chudy. Choćbym jadł nie wiem ile, nie przytyję.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie