Nie wiem, czy dla wszystkich byłby to problem, ale ja od zawsze interesuję się motoryzacją. Już jako dziecko błagałam tatę, żeby mi pozwolił usiąść za kierownicą. Ledwo skończyłam 18 lat, poszłam na kurs, zdałam za pierwszym razem i chwilę później miałam już swój własny samochód. Straszny grat, ale na początek w sam raz. Uwielbiam prowadzić. Często robię za szofera dla znajomych i rodziny.
Wolę nawet jechać na imprezę autem, nic nie pić i potem wszystkich rozwieźć. Dla mnie to codzienność. Świetnie czuję się za kółkiem. Pech chciał, że poznałam chłopaka, który pod tym względem w ogóle do mnie nie pasuje... Nie tylko nie zna się na samochodach i nic nie potrafi naprawić, ale nie ma nawet prawda jazdy.
Śmiesznie to wygląda, bo on zawsze na miejscu pasażera, a ja go wożę, jakbym była jego matką.
fot. Thinkstock
To ma być facet? Wszystko inne jest w nim cudowne i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Równocześnie nie wyobrażam sobie życia z kimś, kto w tej sprawie zawsze będzie ode mnie uzależniony... To nam utrudnia życie. Przynajmniej mnie, bo on sobie nic z tego nie robi. Podobno ludzkość powinna mu dziękować, bo przynajmniej nikogo nie zabije na drodze.
Skąd u niego takie myślenie? Wiele osób najpierw się boi, ale potem odkrywają frajdę z jazdy. On nawet nie próbuje. Nawet moje nierozgarnięte koleżanki za 5 czy 6 razem zdały i teraz jeżdżą, a mój facet nic sobie z tego nie robi.
I jak tu z nim żyć?
Maja
fot. Thinkstock
Dla mnie męskość kojarzy się z wieloma rzeczami. Wśród nich jest prawo jazdy i samodzielność. To się ze sobą łączy, bo prawdziwy facet powinien potrafić jeździć i dojechać wszędzie, gdzie trzeba. Mój kochany może najwyżej pójść na przystanek autobusowy, albo mnie poprosić o podwiezienie. To nie jest najważniejsza sprawa w życiu, ale zaczyna mnie to denerwować.
Czasami wstydzę się za niego, bo nie znam żadnego faceta w jego wieku, który nie potrafiłby jeździć. On nawet nie chce spróbować. Kiedyś wzięłam go na plac, żeby złapał podstawy i poszedł wreszcie na kurs, ale dwa razy nie udało mu się odpalić, zdenerwował się i kazał się odwieźć do domu.
Od tej pory cisza i nadal go wożę... A jak się wstydzi poprosić, to tłucze się komunikacją miejską.