Jestem jeszcze młoda, ale mam wielki szacunek do naszej tradycji. Niedobrze mi się robi, jak widzę, co się z nami dzieje. Próbujemy być tacy zachodni i poprawni, a przez to tracimy swoją tożsamość. W święta to najbardziej widać... Nie tylko w głupich reklamach i przepełnionych centrach handlowych. Pewnie mało kto zwraca na to uwagę, ale prawie w ogóle nie mówi się już o BOŻYM NARODZENIU.
Wszędzie tylko „święta”, „wesołych świąt”, „ten szczególny czas”, a dla ludzi w moim wieku to w ogóle nic nie znaczy. Boże Narodzenie to dla nich „wolne”, „ferie” i tym podobne określenia.
Skąd ta moda na pozbywanie się wszystkiego, co ma związek z religią? Chrześcijaństwo ukształtowało nasz kontynent, bez katolicyzmu nie byłoby Polski. Czas to wreszcie zrozumieć. Amerykanie mogą się cieszyć Mikołajem Coca Coli, ale my mamy inną historię.
Nie podoba mi się, że młodzi ludzie, chociaż nie tylko młodzi, tak szybko zapominają o własnych obyczajach. Dzisiaj nawet trudno kupić pocztówkę ze żłóbkiem. Wszędzie tylko choinka, gwiazdki, renifery. A gdzie miejsce dla tego, którego narodziny tak naprawdę świętujemy?
Moje koleżanki wyjeżdżają na Boże Narodzenie w góry. Jeżdżą na nartach, świetnie się bawią i nawet nie mają chwili, żeby się zastanowić nad najważniejszymi sprawami. Niektórzy w ogóle ignorują rodzinę i dla nich Wigilia nic nie znaczy
Możecie się śmiać, ale dla mnie, młodej osoby, to jest problem. Nie o taki kraj walczyli moi przodkowie...
Inga