Mnie wydaje się to całkiem normalne, ale mama mi zarzuciła, że przesadzam, więc chcę poznać zdanie innych. Sprawa dotyczy moich zakupów odzieżowych, a te robię dosyć często. Lubię się dobrze ubrać i na szczęście mnie na to stać. Ale mam jedną zasadę, która niektórych może zdziwić - nigdy nie uczestniczę w wyprzedażach i nie kupuję niczego co jest bardzo przecenione.
Nie dlatego, że nie mam szacunku do pieniędzy. Po prostu zadaję sobie pytanie - dlaczego coś, co kosztowało 200 zł, nagle ma na metce 40? Chyba jest warte jeszcze mniej. A poza tym, im coś tańsze, tym większe ryzyko, że mnóstwo ludzi kupi to samo. Ja nie chcę paradować po mieście w ciuchach, które nosi wiele osób, bo wtedy jest mi głupio.
Wolę wydać więcej i mieć spokój. Wiadomo, czasami wpadki się zdarzają, ale staram się je minimalizować.
źródło: freestocks.org / Unsplash
Widzę po moich koleżankach, jak to się może skończyć. Ostatnio jakaś sieciówka dawała -40 procent i one się rzuciły. Kupowały osobno, bez porozumienia, więc to czysty przypadek. Idziemy razem na imprezę, a tu dwie mają takie same spodnie. U innych powtórzyły się bluzki. Tak to właśnie jest z oryginalnością, jak się na siłę oszczędza.
Wolałabym nic nie kupić, niż płacić za coś, co ma każdy. W ogóle rzadko kupuję w sklepach sieciowych, bo to jednak nie mój styl. Ale jak już, to zawsze z wyższej półki. Czekam chwilę i jak cena pozostaje cały czas wysoka, to biorę. To się nazywa mądry konsumpcjonizm, a nie wywyższanie się.
Pomijając to, że tanie rzeczy od razu mniej mi się podobają.
źródło: freestocks.org / Unsplash
Pewnie ma to jakieś psychologiczne uzasadnienie, ale tak mam. Myślę, że wszyscy tak do tego podchodzą, ale się nie przyznają. Widzisz zwykłą białą bluzkę za 300 zł i myślisz sobie - jest naprawdę elegancka (bo droga). W innym sklepie ten sam towar za 50 i już nie wygląda to tak fajnie (bo jak tanie, to gorsze). Chyba na tym polegają te moje zakupy. Kupuję sobie złudzenie jakości, ale jeszcze źle na tym nie wyszłam.
Dziwnym trafem nieprzecenione ciuchy są naprawdę bardzo trwałe. No i nie kompromituję się chodząc w tym samym, bo pół miasta. Taki mam fetysz czy jak to tam nazwać. Mama oczywiście się wścieka, bo przecież można oszczędzić.
Tylko pewności siebie i spokoju nie poświęcę dla jakiejś tam przeceny. Wolę wydać więcej i czuć się dobrze.
Wiktoria