Z Robertem spotykam się już od około roku. Trochę mniej, bo od zeszłorocznych walentynek. Moi rodzice coraz bardziej dopytują się o mojego wybranka. Mama już kilka razy proponowała, żebym zaprosiła go na niedzielny obiad, ale ja jakoś nie jestem pewna. Co jak co, ale przedstawić faceta rodzinie, to poważny krok. Nie chcę też, żeby on pomyślał, że chodzą mi po głowie oświaczyny i usidlenie go na zawsze. Ja i on mieszkamy w Warszawie, ale ja jestem w Podlasia, a on z okolic Poznania. Nie jest nam do swoich rodzin po drodze... Kocham go i chcę z nim być, ale nie chcę żeby on pomyślał, że napieram na pierścionek... Myślicie, że odczyta wszystko pozytywnie?