Zawsze myślałam, że jestem w czepku urodzona. Dzieciństwo miałam wspaniałe - zamożni rodzice, fajne wakacje kilka razy w roku, świetnie się uczyłam, a przy okazji zawsze miałam szczęście do do fajnych znajomych. Po maturze poszłam na studia prawnicze do Krakowa, bycie adwokatem zawsze było moim ogromnym marzeniem. W tym roku się bronię, a moje CV pełne jest staży w kancelariach. Mam nadzieję dostać się na aplikację, ale nie wiem, czy moje plany nie legną w gruzach. Tak naprawdę pierwszy raz w życiu mam jakiś problem, twardy orzech do zgryzienia, z którym nie mogę sobie poradzić.
Powiecie, że jestem rozpieszczoną dziewczynką i nie wiem, co to prawdziwe życie. Owszem, nigdy nie miałam pod górkę, życie studenckie sponsorowali mi rodzice i nie musiałam jak inne koleżanki pracować po godzinach, żeby opłacić akademik. Ja mieszkam w pięknej kawalerce w centrum miasta i cały wolny czas poświęcałam na staże. Weekendami oczywiście imprezowałam, ale myślę, że nie zawiodłam moich rodziców i godnie wykorzystałam szansę, którą mi dali. Teraz jestem jednak w kropce, bo oni naciskają bym wróciła do naszej rodzinnej miejscowości i zaczęła powoli przejmować rodzinny biznes. Niestety jestem jedyną osobą, która może to zrobić, gdyż moja starsza siostra choruje na porażenie mózgowe, a nie mam więcej rodzeństwa.
Gdy rozmawiam z nimi i tłumaczę, że nie po to poświęciłam ostatnie 5 lat na naukę i pracę, by teraz to wszystko rzucić i wracać na prowincję, by opiekować się ich sklepami. Nie rozumiałam też, dlaczego tak ochoczo namawiali mnie na te studia skoro teraz miałabym zrezygnować ze wszystkiego, czego się tam nauczyłam. Wiecie co mi powiedzieli? Chcieli bym miała fajne studenckie życie, wspomnienia na przyszłość. Ale od początku zakładali, że wrócę, bo przecież mogłabym kontynuować ich dzieło, rozkręcać biznes, żyć wygodnie bez żadnego wysiłku.
Jednak ja tak nie chcę. Kocham Kraków, chciałam zostać wziętą panią adwokat. Pomyślicie, co za problem - postaw się rodzicom. Niestety, jest warunek: jeśli tak zrobię, oni odcinają mnie od kasy, mieszkania, samochodu. I zostanę z niczym na kilka następnych lat, a wiadomo, że na początku będę musiała pracować za jakieś grosze! Już zupełnie się w tym wszystkim pogubiłam...