Niektórzy mają pecha i rodzice nadali im paskudne imię. Współczuję im bardzo i rozumiem, jeśli odważą się je zmienić. Ja bym nie mogła żyć z imieniem, które jest brzydkie albo po prostu do mnie nie pasuje. Z pierwszym na szczęście wielkiego problemu nie mam. Jestem Weronika i znośnie to brzmi. Gorzej z drugim. Jest straszne!
Kiedyś się tym nie przejmowałam, bo go nigdzie nie używałam. Do legitymacji szkolnej wpisywałam zawsze jedno i po kłopocie. Potem trzeba było wyrobić dowód i już nie da się tego ukryć. A co gorsze – na pierwszym roku studiów miałam dziewczynę, która nazywała się tak samo, więc wyczytywali nas dwoma imionami.
Myślałam, że spalę się ze wstydu!
fot. Unsplash
Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego nadano mi takie drugie imię. W rodzinie nie mieliśmy nigdy żadnej Aldony, a mnie czymś takim urządzili... Bez obrazy, ale to się kiczowato kojarzy. Aldona to zazwyczaj taka niezbyt mądra blondyna. Nie chcę być kojarzona z czymś takim. Za każdym razem jak wypełniam jakieś pismo, to aż mnie trzepie ze złości.
Oczywiście wszyscy twierdzą, że przesadzam, bo przecież nie operuję nim na co dzień, ale po co mi takie coś w danych osobowych? Najchętniej bym się w ogóle drugiego imienia pozbyła albo przynajmniej zmieniła. Nie wiem jeszcze na jakie, ale coraz bardziej mnie ten temat drażni.
fot. Unsplash
W urzędzie wystarczy o to poprosić, zapłacić i po sprawie.
Pewnie to wkrótce zrobię, bo nie chcę mieć już nic wspólnego z żadną Aldoną. Jakoś sobie z tym tematem poradzę, ale najgorsze jest nastawienie moich bliskich. Rodzice pukają się w głowę, bo podobno wymyśliłam sobie problem. Nawet znajomi mnie nie wspierają, tylko się śmieją. Tak trudno zrozumieć, że mam inny gust i mnie to męczy?
Nie przedstawiam się jako Aldona, ale w dowodzie to mam, w innych dokumentach też – od tego nie da się uciec. Mam nadzieję, że moja historia zainspiruje młodych rodziców. Drugim imieniem też można zrobić dziecku krzywdę!
Weronika