Możecie to nazwać użalaniem się nad sobą. Trochę tak jest, ale wydaje mi się, że mam powody. Jestem najdziwniejszą osobą, jaką znam. Od zawsze sama jak palec, nie licząc rodziny. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała chociaż koleżankę. Prędzej znajomych ze szkoły. Przyjaciół zero. O chłopaku mogę tylko pomarzyć. Mam niby dopiero 24 lata, a czuję, że przegrałam całe życie. Jak ktoś nie potrafi sobie poradzić w życiu przez tak długi czas, to nagle przecież się to nie zmieni.
Nigdy nie byłam na żadnej imprezie sylwestrowej, nie dostałam zaproszenia na żadną osiemnastkę, na wesela zawsze chodzę sama, nikt do mnie nie pisze na Facebooku, ani nie dzwoni. Ja naprawdę jestem sama i raczej niepotrzebna innym ludziom. W sumie jestem chyba dobrym człowiekiem, ale nikt nie ma szansy tego dostrzec. Zamykam się przed całym światem. Mam łatkę dziwaka i odludka, a do kogoś takiego nikt przecież się nie odezwie.
fot. iStock
Przyznam się, że zżera mnie zazdrość, jak patrzę na dziewczyny z liceum albo ze studiów. One wszystkie lepiej lub gorzej sobie radzą. Mają przyjaciół, imprezują, tworzą związki, uprawiają seks, ciągle wiszą na telefonach. Niby to nic niezwykłego, ale ja też bym tak chciała. Nie wspomniałam jeszcze, że jestem dziewicą, a to też nie poprawia mi humoru. Ogólnie to nie wiem, dlaczego tak to się wszystko potoczyło. Lubię ludzi i chcę mieć z nimi kontakt, ale nie potrafię go nawiązać.
Cały czas mam wrażenie, że się ośmieszam. A jak ktoś zareaguje uśmiechem i dobrym słowem, to na pewno z litości. Nie wierzę, że na tym świecie znajdzie się chociaż jedna osoba, która autentycznie będzie przejęta moim losem. Moje relacje z innymi ograniczają się do „cześć”. Czasem może jeszcze dorzucą jedno zdanie, jak mają do mnie interes. Wszyscy mnie przekreślili. Nawet rodzice już nie pytają, co u mnie, bo wiadomo, że nic. Co wieczór siedzę przed komputerem i tyle się u mnie dzieje.
fot. iStock
Myślę, że już jest za późno, żeby cokolwiek zmienić. Nagle przyjaciół sobie nie znajdę. Nie umiem rozmawiać z ludźmi i tworzyć więzi. Z tego powodu chłopak też raczej odpada. Chyba, że spotkałabym go gdzieś przypadkiem i on sam się o to postarał. Ale w cuda nie wierzę. Bo gdzie ja chodzę? Z uczelni do domu. Czasem może na zakupy. Może to być dla was ciekawe, ale np. lubię swój wygląd, więc to nie wynika raczej z kompleksów. Nigdy u psychologa nie byłam, bo jeszcze tego mi brakuje, żeby nazwali mnie wariatką.
Ostatnio widziałam na Facebooku, że moja znajoma ze szkoły się zaręczyła, dwie są już po ślubie, kolejne zachodzą w ciąże. One tak wiele przeżyły i mają tyle planów na przyszłość. A ja? Może znaleźć pracę i tyle. Od rodziców pewnie się nie wyprowadzę, bo po co. Tak to przynajmniej do nich się czasem odezwę. I co? Mnie nawet nie da się pocieszyć, bo jestem taka beznadziejna…
Emilia