Jeszcze kilka miesięcy temu nie chciało mi się żyć. Byłam w ciąży i czekałam na dziecko, ale nie wyobrażałam sobie, jak to ma wyglądać. Facet zostawił mnie chwilę po tym, jak się dowiedział. Może to i lepiej, bo przynajmniej nie miałam złudzeń. Czułam się tragicznie i bałam się, że z tych nerwów poronię. Byłam w 7. miesiącu, kiedy poznałam Czarka. Facet w podobnym wieku, mieszka niedaleko, coraz częściej „przypadkiem” na siebie wpadaliśmy i tak jakoś zostaliśmy parą. Dziwne, bo podobno boją się ciężarnych i dzieciatych.
Odzyskałam spokój, donosiłam ciążę i 1,5 miesiąca temu urodziłam syna. Mieszkam z nim sama, chociaż wszyscy wiedzą, że z kimś się spotykam. On czasami do nas wpada i zachowuje się wspaniale. Jest bardzo troskliwy i nic nie wyprowadza go z równowagi. Nawet jak chcemy pobyć sami w ciszy i mały zaczyna płakać. Sam wstaje i do niego idzie. I co dalej? Chciałabym czegoś więcej, ale się boję...
Już teraz niektórzy znajomi i rodzina dziwnie na mnie patrzą. Ich zdaniem powinnam chyba dalej opłakiwać byłego. A on jest praktycznie nieobecny w naszym życiu. Raz odwiedził syna, był ze mną w urzędzie i tyle. Chociaż do dziecka się przyznał. Jestem wolna i powinnam robić to, na co mam ochotę, a jednak przejmuję się reakcją innych. Zaraz będzie, że sprowadziłam sobie nowego tatusia dla dziecka, nie znam umiaru i tak nie wypada... Może jest w tym trochę racji? Od rozstania i porodu minęło bardzo niewiele czasu.
On nie jest tatą mojego syna, a gdybyśmy razem zamieszkali, to tak mógłby być postrzegany. Już dzisiaj zdarzają się takie nieporozumienia. Jakaś pani w parku gratulowała mu synka... Dziecko też będzie go inaczej traktowało, jeśli Czarek będzie cały czas obok. Wreszcie się pogubi, kto jest jego tatą. Na pewno nie ten pan, który odwiedza go raz na miesiąc i w ogóle się nie interesuje. Gubię się w tym wszystkim i nie wiem jak mam to rozegrać.
Nie zastanawiam się na zapas. Taka propozycja z jego ust padła, a ja nie potrafiłam odpowiedzieć. W sercu bardzo tego chcę, ale rozum podpowiada coś zupełnie innego... Zdrowy rozsądek mówi, że powinnam zaczekać, syn powinien dorosnąć i dopiero takie zmiany. Teraz wyglądałoby to dziwnie.
A potem odzywają się prawdziwe uczucia i wiem, że wspaniale żyłoby mi się obok niego. Nie w czasie randek, ale tak na co dzień. Nie wiem których głosów mam posłuchać. Nie ułatwia mi tego rodzina, która nawet nie chce o tym słuchać.
Może Wy mi doradzicie?
Ewa