Kiedy odkryłam swoje „drugie ja” w zasadzie byłam już w długoletnim związku z mężczyzną. Przedtem miałam jakieś przelotne znajomości, ale jakoś nigdy nie czułam tego czegoś. Pożądanie do mężczyzny poczułam dopiero przy moim obecnym partnerze, w zasadzie już narzeczonym i z nim też straciłam dziewictwo. Wcześniej dostawałam jakieś niewyraźne sygnały, że coś się dzieje.
Podobała mi się pupa koleżanki, czy dotykanie się z przyjaciółką po pijaku i „macanki” dla zabawy. Wiedziałam, że nie jest do końca normalne to, że mi się to podoba, jednak dusiłam to w środku, nie rozumiałam tego i starałam się tłumaczyć sobie, że wszyscy tak mają.
fot. Unsplash
Dopiero przy A. zrozumiałam, że tak naprawdę jestem biseksualna i bardziej preferuję kobiety... Zawsze mówił do mnie, że z kobietą się podzieli, że nie muszę się martwić i to były żarty, bo skąd oboje mogliśmy wiedzieć? Aż pewnego dnia zdarzył mi się pocałunek z kobietą. No, nie tylko pocałunek, ale nie poszłyśmy na całość.
Podobało mi się to, bardzo. Potem kochałam się ze swoim partnerem i to było coś niesamowitego... Niestety jednak nie był taki tolerancyjny, bo gdy mu o tym powiedziałam był... smutny. Chyba poczuł się zdradzony.
fot. Unsplash
Teraz już oboje wiemy, że nie jestem heteroseksualna. Mój partner to zaakceptował i kocha mnie dalej, nawet szukamy dziewczyny, która chciałaby się od czasu do czasu z nami spotkać (tylko dla mnie i tylko przy nim), ale tak naprawdę... cały czas mi czegoś brakuje.
Często fantazjuję o kobiecie, myślę, co by było gdybym budziła się, a obok mnie kobiece, piękne ciało. Czuję się nie w porządku wobec partnera a z drugiej strony kocham go, pożądam i wiem, że nie zrobię nic za jego plecami. Najbardziej chciałabym mieć jedno i drugie, chociaż wiem, że to niemożliwe.
Anonim