Kiedyś myślałam, że przyjaźń z lat młodości przetrwa wszystko. Ostatnie tygodnie pokazały mi jednak, że różne etapy życia potrafią podzielić nawet najlepsze koleżanki.
Zaczęło się od propozycji wyjazdu na Mazury. Kilka z moich przyjaciółek, które są już mamami, zaproponowało babski wypad w większym gronie. Ucieszyłam się, a wizja odpoczynku nad jeziorem, plotek do późnej nocy i wspólnego spędzania czasu naprawdę brzmiała dobrze. Problem pojawił się, gdy na wstępie usłyszałam, że one chcą zabrać swoje dzieci, a ja i druga koleżanka, które jesteśmy bezdzietne, na pewno chętnie zajmiemy się maluchami i zapewnimy im rozrywkę.
Zobacz także: Zakochałam się w mężczyźnie poznanym na wakacjach
Odpisałam szczerze, że jeśli jadę na babski wypad, to nie po to, żeby odgrywać rolę niani. Chciałam po prostu spędzić czas z dziewczynami, a nie organizować zabawy dla ich dzieciaków. Po moich słowach rozpętała się burza. Stałam się „egoistką”, „tą, która nie rozumie, bo nie ma dzieci” i „która nie potrafi się dostosować”.
Jest mi przykro, bo przecież nigdy nie odmawiam spotkań czy zabawiania ich dzieci na co dzień, ale uważam, że wyjazd w gronie przyjaciółek miał być czasem dla nas, dorosłych. Dla mnie to oczywiste, że bycie bezdzietną koleżanką nie oznacza automatycznie, że mam ochotę i obowiązek zajmować się cudzymi dziećmi. Dla nich najwidoczniej nie.
Paula