Mój mąż ma niewielką rodzinę. Rodzice nie żyją, a brat zamieszkał w Wielkiej Brytanii, więc widujemy się zazwyczaj dwa, trzy razy w roku. Na miejscu ma starszą siostrę i zależy mu na tym kontakcie. Ja niestety nie potrafię się z nią dogadać.
Zobacz także: Mieszkamy razem, a ja wciąż nie poznałam jego rodziców
Jestem otwarta i staram się nie mieć uprzedzeń. Nie można mnie też uznać za konfliktową. Uważam na słowa, by kogoś nie zranić. Szanuję zdanie innych, choć nierzadko miewam odmienne. Siostra męża jest moim przeciwieństwem. Od kilku lat staram się ją zaakceptować, ale nie jestem w stanie. Wyprowadza mnie z równowagi.
To osoba myśląca wyłączne o sobie, bardzo zazdrosna i niedowartościowana. Czasem mam wrażenie, że w głębi ducha cieszy się z naszych porażek. Ma wtedy okazję pobrylować i pokazać swoją wyższość. Nie potrafi dodawać otuchy, choć my od dawna jesteśmy dla niej wsparciem. Nic nie otrzymujemy w zamian, nie usłyszałam od niej nigdy miłego słowa. Uważam, że jest toksyczna.
Zobacz także: Marianna Schreiber uderza w Wersow. Komentujący: „Po co atakować?”
Mąż po każdym spotkaniu przeżywa jej zawistne docinki albo brak kultury. Potrafi zaprosić nas na obiad i z łaską zaserwować tylko kawę. Namawiam go, żeby ograniczył ten kontakt. Jest na jej posyłki, bo udaje ciągle nieporadną i biedną. To tylko wyrachowanie. Marcin potem żałuje, że dał się nabrać. Nie wiem, jak przemówić mu w końcu do rozumu. Zdaje sobie sprawę, jaka jest naprawdę, a i tak jej ulega.
Maja
Zobacz także: Dostałam od męża fatalny prezent na 30-tkę. W ogóle się nie postarał