Nigdy nie byłam typem kobiety, która oczekuje fajerwerków na urodziny. Wystarczy mi drobny gest, kwiaty, wspólna kolacja czy coś, co pokazuje, że druga osoba naprawdę mnie zna i się postarała. Trzydziestka to jednak coś wyjątkowego. Symboliczny moment, kiedy człowiek wchodzi w kolejny etap życia. Miałam nadzieję, że mój mąż też to poczuje i przygotuje dla mnie coś wyjątkowego. Cokolwiek, co sprawiłoby, że poczuję się ważna.
Zobacz także: Mieszkamy razem, a ja wciąż nie poznałam jego rodziców
Zamiast tego dostałam… zwykłą kartę podarunkową do sklepu odzieżowego. Bez żadnych życzeń. Kwiatów do tego też nie dołączył. Nawet nie zapakował jej ładnie, po prostu wręczył z tekstem „kup sobie coś fajnego”. W ogóle się nie postarał. Poczułam się, jakby dał mi to na odczepnego, bo nie wpadł na lepszy pomysł. Może przesadzam, ale było mi strasznie przykro. Tym bardziej, że ja zawsze staram się przygotować coś z sercem, niezależnie, czy to jego urodziny, nasza rocznica czy święta. Nie chodzi o pieniądze, tylko o intencję, a tej, niestety, zabrakło.
Przyjaciółki i rodzina pytają, co mi podarował mąż, a mnie aż wstyd o tym mówić. Nazmyślałam, że zabrał mnie na kolację za miasto. Żeby kłamstwo nie wyszło na jaw, chyba mu zaproponuję taki wyjazd w ramach moich urodzin w kolejny weekend. To dla mnie straszne, że muszę posuwać się do takich rzeczy, żeby nie wyjść na żałosną w oczach bliskich ludzi.
K.