Mieszkam w moim bloku od niecałego roku i z przykrością muszę stwierdzić, że relacje sąsiedzkie w moim otoczeniu praktycznie nie istnieją. Moi sąsiedzi mnie załamują.
Nikt nikomu nie mówi „dzień dobry”. Każdy patrzy w podłogę, w telefon albo po prostu udaje, że nie widzi drugiego człowieka. Przypadkowe spotkania na klatce schodowej przebiegają w całkowitym milczeniu, jakbyśmy mieszkali w jakimś dziwnym społecznym eksperymencie. Żadnych rozmów, uśmiechów, zainteresowania drugim człowiekiem. Każdy ma każdego gdzieś.
Zobacz także: Mój terapeuta za dużo mówi o sobie. Płacę, żeby go słuchać…
Nie liczę na przyjaźnie rodem z amerykańskich seriali, wspólne grille i rodzinne święta w jednym mieszkaniu, ale czy naprawdę tak trudno powiedzieć „dzień dobry”? U was też sąsiedzi są dla siebie kompletnie obcy? Ciekawi mnie to.
W czasach, gdy tyle mówi się o samotności, depresji, wypaleniu i tęsknocie za prawdziwymi relacjami, tym bardziej boli mnie ta wzajemna sąsiedzka obojętność. Pamiętam, że jako dziecko mówiłam do większości sąsiadek „ciociu”, bo tak często wpadały na kawę do moich rodziców. W moim bloku nawet nie znam nikogo z imienia.
Kinga