Moja młodsza siostra wychodzi w czerwcu za mąż. Cieszę się jej szczęściem, bo widzę, jak promienieje, planuje ten ślub i mówi o Kacprze z błyskiem w oku. Coraz trudniej mi jednak udawać, że ta sytuacja nie budzi we mnie też trudnych emocji.
Mam 33 lata. Od kilku lat jestem singielką, w dodatku nie z wyboru. Po prostu jakoś tak się poukładało. Były relacje, które nie wypaliły, a w moim wieku trudno już poznać kogoś wartościowego. Tacy faceci są albo już zajęci, albo skrzywieni poprzednimi relacjami i nie chcą niczego na poważnie. Tak więc jestem sama. W dodatku wiem, co myśli o mnie cała rodzina. Nikt jej nie chce. Nieudacznica. Ja sama też tak często o sobie myślę.
Zobacz także: 7 znaków, że jesteś kimś, kogo się nie zapomina
Nie mam żalu do siostry. Nie czuję zazdrości w złym tego słowa znaczeniu, ale czuję ukłucie smutku, że to nie ja założę suknię ślubną. W czerwcu pewnie znów usłyszę od ciotek, że powinnam sobie kogoś znaleźć i też wyjść za mąż. A ja naprawdę nie mam na to dobrej odpowiedzi.
Zastanawiam się, czy inne kobiety czują to samo. Czy też zdarza im się płakać po ślubie kogoś bliskiego, nie ze smutku, że to się wydarzyło, ale z tęsknoty za czymś, czego same jeszcze nie mają.
Sylwia