Jestem żoną i matką. Moje małżeństwo trwa już 12 lat, a mąż to dobry i odpowiedzialny człowiek. Jest zawsze obecny, gdy go potrzeba. Jednak od mniej więcej dwóch lat czuję, jakbyśmy dryfowali w zupełnie innych kierunkach. Codzienność nas pochłonęła, rozmowy stały się rutynowe, a bliskość fizyczna niemal zanikła. Dzieci to chyba jedyny powód, dla którego wciąż jesteśmy razem.
Kilka miesięcy temu w moim życiu pojawił się ktoś trzeci. Poznałam go przez wspólną pracę przy pewnym projekcie. Na początku był to zwykły kontakt zawodowy, ale z czasem zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Rozmowy z nim były zupełnie inne niż te, do których byłam przyzwyczajona. Czułam się zauważana, rozumiana, a przede wszystkim atrakcyjna. Po latach emocjonalnej stagnacji poczułam, że znów się zakochuję.
Zobacz także: Chłopak nie okazuje mi już żadnych uczuć
Nie doszło między nami do niczego poza pocałunkiem, ale te uczucia, które on we mnie wywołuje, są tak intensywne, że każą mi kwestionować wszystko, co dotychczas uważałam za pewnik. Codziennie zadaję sobie pytanie, czy mogę być szczęśliwa, nie raniąc przy tym innych? A może powinnam stłumić swoje pragnienia i pozostać w tym, co znane i stabilne?
Czuję się rozdarta między dwoma światami. Jednym, który znam, i drugim, który kusi. Boję się podejmować jakiekolwiek ostateczne decyzje, bo wiem, że każda z nich niesie za sobą konsekwencje, które dotkną nie tylko mnie, ale i moich bliskich.
Ania