Zaczęło się od drobnej sprzeczki, która szybko przerodziła się w poważną kłótnię. Oboje byliśmy zdenerwowani, emocje wzięły górę i padło kilka słów, których teraz żałuję. W pewnym momencie on wstał, trzasnął drzwiami i wyszedł. Pomyślałam, że po prostu potrzebuje chwili na ochłonięcie, ale kiedy minęła cała noc, a jego dalej nie było, zaczęłam się martwić. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na moje wiadomości.
Zobacz także: Przeraża mnie liczba jego byłych dziewczyn
Następnego dnia wrócił, zachowywał się, jakby nic się nie stało, ale mnie to całkowicie wytrąciło z równowagi. Rozumiem, że mógł potrzebować czasu dla siebie, ale wyjście na całą noc to jednak przesada. Poczułam się zlekceważona i zraniona. Myślę o tym, dlaczego nie zadzwonił ani nie dał znać, że jest bezpieczny. Może przesadzam, ale nie wiem, czy takie zachowanie jest normalne w związku.
Czekam, aż sam powie, co się wydarzyło tej nocy, ale sam się do rozmowy o tym nie kwapi. Wyobraźnia mi przez to szaleje.
Marta