Jestem mężatką od siedmiu lat. Z początku wszystko wydawało się idealne. Był czuły, troskliwy i odpowiedzialny. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się symptomy czegoś, co wtedy jeszcze trudno było mi nazwać. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że to, czego doświadczam, to przemoc ekonomiczna.
Mąż kontroluje wszystkie nasze finanse. Choć oboje pracujemy, moje zarobki wpływają na wspólne konto, do którego nie mam żadnego dostępu. Każda wydana przeze mnie złotówka musi być przez niego zatwierdzona, a każdy zakup szczegółowo rozliczony. Często słyszę pytania w stylu: „Na co to wydałaś?”.
Nie mogę sobie pozwolić na żadne niezależne decyzje. Nawet najprostsze rzeczy, takie jak wyjście do kawiarni z przyjaciółką, muszą być uzgodnione z mężem. Kiedy proszę o dodatkowe pieniądze na swoje potrzeby, często spotykam się z odmową albo komentarzami typu, że nie zasłużyłam. Czuję się jak dziecko, które musi prosić rodzica o kieszonkowe. On oczywiście wydaje na co chce i się z tego nie tłumaczy.
Zobacz także: Przyjaciółka robi mi za drogie prezenty
Wszystko to sprawia, że moja samoocena dramatycznie spadła. Czuję się uwięziona i bezwartościowa. Chyba wreszcie do mnie dotarło, że jego zachowanie to forma przemocy, która odbiera mi poczucie niezależności i godności.
Wiem, że nie jestem jedyną kobietą, która tego doświadcza. Dlatego proszę, abyście poruszyli ten temat na swojej stronie. Przemoc ekonomiczna jest mniej widoczna niż inne formy przemocy, ale jej skutki są równie dotkliwe.
Kasia