Z moim partnerem byłam przez kilka miesięcy, zanim zaszłam w ciążę. Mimo krótkiego stażu, najpierw było między nami dobrze, planowaliśmy wspólną przyszłość dla naszej trójki. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystko zaczęło się psuć w ostatnich miesiącach przed porodem. Był coraz bardziej zdystansowany, unikał rozmów o dziecku, a ja tłumaczyłam sobie, że to stres i obawy o nową rolę, która nas czeka.
Na kilka tygodni przed porodem przyznał, że nie jest gotowy na bycie ojcem i że musi odejść. Powiedział, że będzie się dokładał finansowo, ale nie chce brać czynnego udziału w wychowaniu dziecka. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Zostałam sama, z brzuchem, emocjami i strachem, jak poradzę sobie bez niego. Przez kilka dni byłam w kompletnej rozsypce. Nie wiedziałam, czy powinnam go jeszcze przekonywać, prosić, żeby wrócił, czy po prostu zaakceptować jego decyzję.
Zobacz także: Utknęłam. W moim życiu nic się nie dzieje
Dziś jestem mamą wspaniałego synka, który daje mi ogromną radość, ale nie będę ukrywać, jest bardzo trudno. Najgorsze są momenty samotności, gdy wszystko spada na moje barki. Brakuje mi kogoś, kto by pomógł, kto by mnie wsparł, a czasem po prostu przytulił. Jest przy mnie na szczęście moja mama, ale to wciąż nie to samo.
Najbardziej boli mnie to, że mój syn nigdy nie będzie miał normalnej rodziny. Zastanawiam się, jak mu tłumaczyć brak ojca, gdy zacznie pytać. Boję się, że może kiedyś obwiniać mnie za to, że został wychowany bez taty.
Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę na dłuższą metę. Staram się być dzielna, ale czasem się załamuję.
Natalia