Mam 33 lata. Muszę ponownie zamieszkać z rodzicami

„Straciłam pracę i nie mam żadnych oszczędności”.
Mam 33 lata. Muszę ponownie zamieszkać z rodzicami
Fot. Pexels
26.09.2024

Przez ostatnie lata mieszkałam na własną rękę, miałam stałą pracę i radziłam sobie dobrze. Nie było mi łatwo, ale cieszyłam się niezależnością. Dwa miesiące temu straciłam jednak pracę i zdałam sobie sprawę, jak krucha była moja stabilność finansowa. Wydawało mi się, że praca zawsze będzie i że poradzę sobie w każdej sytuacji, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Zobacz także: Chłopak, z którym się spotykam, nie zaprosił mnie na swoje urodziny

Wysyłam mnóstwo CV, ale rzadko ktokolwiek oddzwania. Oszczędności się kurczą i za chwilę nie będzie mnie stać na wynajem. Na szczęście to mieszkanie znajomej, więc nie będzie problemu z wypowiedzeniem umowy bez dodatkowych opłat. Postanowiłam sobie, że jeśli do końca października nie znajdę zatrudnienia, wrócę do domu rodzinnego. Czuję się z tym okropnie, jakbym cofnęła się o kilkanaście lat wstecz.

Mam 33 lata i poczucie, że powinnam być już w innym miejscu w życiu. Zamiast tego wracam do punktu wyjścia. Martwię się, co pomyślą o mnie inni, zarówno rodzina, jak i znajomi. Boję się, że ludzie będą myśleć, że nie potrafię sobie poradzić.

Wiem, że nie powinnam myśleć w ten sposób, bo przecież każdy może znaleźć się w trudnej sytuacji życiowej, ale nie potrafię pozbyć się tego uczucia.

A.

Niesamowity dom w Rzeszowie: nowoczesny design, retro meble, tunel między pokojami
Niesamowity dom w Rzeszowie: nowoczesny design, retro meble, tunel między pokojami - zdjęcie 1
Komentarze (4)
Ocena: 3 / 5
gość (Ocena: 1) 26.09.2024 11:58
stało się, trudno. Ja bym wzieła obojetnie jaką pracę, no chyba, że rodzice mieszkają w mieście wktórym jest praca, bo jezeli wracasz do jakiejs malej miescnki, bedzie tlyko gorzej.
odpowiedz
Katarzyna (Ocena: 5) 26.09.2024 11:02
Jak ktoś pracuje na umowę-zlecenie i zarabia tylko tyle aby przeżyć, to raczej nie oszczędzi ;) pewna prace maja tylko urzędnicy i nauczyciele, a ich pensja zawsze jest stała. Raczej się nie słyszy żeby jakiegoś nauczyciela czy urzędnika niższego szczebla wyrzucili.
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 26.09.2024 10:31
Nie da się cofnąć się do przodu. ;) A powrót do domu rodzinnego sam w sobie nie jest żadnym wstydem, wstydem jest to, że mając stałą pracę nie potrafiłaś oszczędzić, bo jeśli po dwóch miesiącach nie masz pieniędzy na utrzymanie, to po prostu nie umiesz nimi gospodarować albo wynajmowałaś lokal o standardzie nieproporcjonalnie wysokim do zarobków. Nad tym powinnaś się zastanawiać, a nie nad tym, "co ludzie powiedzą".
odpowiedz
Katarzyna (Ocena: 5) 26.09.2024 02:04
Może nie jest tak źle? Sama tez wróciłam do domu rodzinnego, nie uważam ze jest to złe. Wcześniej zawsze mieszkałam w naprawdę dużych miastach i byłam stale przemęczona. Bo studia, praca, a to wszystko łączone z domem. Mam/miałam starszych rodziców, jak przyjeżdżałam do domu to wiedziałam ze muszę pomoc w tym czym oni ze względów zdrowotnych się nie zajmą. Czyli koszenie, utrzymanie ogrodu, generalne porządki przed świetami. A do tego utrzymanie w czystości mieszkania/akademika w mieście. Po śmierci ojca jak mama została sama to dzwoniła po minimum dwa razy dziennie. A tak naprawdę to częściej. Wcześniej w domu rodzinnym mieszkały tez obydwie schorowane babcie. Teraz mam taki spokój psychiczny, nikt mnie nie ocenia czy za dużo czy za mało czasu poświęcam rodzinie. Wcześniej słyszałam komentarze typu masz tu dom i schorowana matkę zostawiasz sama. I nie było ważne ze robiłam w domu wszystko, z mama jeździłam na wakacje, do teatru, opery, bo zawsze były komentarze ze o nią nie dbam. Czasami nerwy mi puszczały bo dzwoniła kiedy byłam w pracy. Załatwiałam wszystkie rzeczy. A teraz jestem chora, musiałam być w szpitalu, dwa razy straciłam tak przytomność ze uszkodziłam sobie głowę/twarz i musiałam być szyta (bez znieczulenia bo brakowało anestezjologa), ale nikt nic nie mówi bo wszystkim jest głupio. Jak wrócisz do domu to zrozumiesz ze nie masz się czego wstydzić. Ja tak nigdy o sobie nie pomyślałam. Poza tym jak masz duży dom, mieszkanie to się to opłaca. W moim przypadku wynika to może z tego ze pasowało mi wynajmowanie, nigdy nie chciałam mieć własnego mieszkania, kredytu. Może powodem takim było tez poczucie obowiązku zajmowania się kolejna rzeczą materialna i dbania o nią. Podobny stosunek mam do samochodów - nie poznaję marek, nie mam prawa jazdy, ze względów zdrowotnych nie mogę go mieć, w dzieciństwie miałam silna chorobę lokomocyjna. Dom/mieszkanie/samochód/ubrania/gadżety elektroniczne nie kręciły i nie kręcą mnie. Podobnie jak pieniądze. Najszczęśliwsza jestem gdy bawię się z kotem, chodzę na spacery, do lasu, nad rzekę, kiedyś zabierałam tam psa, niestety w tym roku zmarł. Może cofnięcie się jest właśnie pójściem do przodu?
odpowiedz
Polecane dla Ciebie