Od około miesiąca praktycznie nie ma dnia, żebym nie myślała o wyprowadzce. Gdyby mieszkanie nie było moje (dostałam je po babci), tylko po prostu bym je wynajmowała od kogoś, już dawno bym się wyniosła. W moim bloku nie da się normalnie mieszkać przez patologię, która od 4 tygodni uprzykrza wszystkim życie.
Sąsiedzi mieszkający nade mną drą się na siebie o każdej porze dnia i nocy. W piątki i soboty jest huk muzyki i imprez. Po takich weekendach w windzie śmierdzi moczem i papierochami. Owszem, przyjeżdża uciszać ich policja. Wyłączają muzykę, ale chleją i gadają dalej. Potem w kolejny weekend sytuacja się powtarza.
Zobacz także: Zostałam źle wychowana
Z tego, co się orientuję, ten lokal wynajmują trzy osoby. Dwóch chłopaków i dziewczyna. Dwoje z nich jest parą, bo tak wnioskuję po kłótniach. Tyle osób przynajmniej widzę cały czas, jak siedzą na balkonie, a ja akurat wracam ze sklepu lub z siłowni. Palą papierochy, a pety lecą na mój balkon, bo mieszkam pod nimi.
Wielu ludzi nie potrafi żyć w jednym miejscu z innymi. Mogłabym włożyć do uszu stopery, zasłonić okna i nie wychodzić na balkon, ale dlaczego inni mają mnie tak terroryzować? Już długo tego nie wytrzymam. Zgłaszałam sprawę administracji, ale nie mogą dodzwonić się do właściciela, który wynajął mieszkanie tej patologii.
Kinga