Mam dziwną sytuację. Spotykam się od dwóch miesięcy z Krzyśkiem. Na pierwszy rzut oka to chodzący ideał. Zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Zaiskrzyło między nami od razu. Rozmowy, priorytety, podejście do związku, wierności, wszystko jest u nas podobne. Związek z nim to miła odmiana po tym, co przechodziłam poprzednio. Wystarczy, że powiem Krzyśkowi na co mam ochotę i to od razu realizujemy. Zawsze jest dla mnie miły, pomocny, uczynny. Czuję się jak księżniczka.
Zobacz także: Kocham dwóch facetów. Nie umiem zdecydować, z kim chcę być
Parę razy słyszałam jednak, jak odnosi się do swojej mamy. Ma wtedy zupełnie inne oblicze. Ich rozmowy często kończą się awanturą, zwłaszcza gdy rozmawiają przez telefon. Na żywo jednak też dochodzi do spięć, które on prowokuje. Poznałam jego mamę i wydaje się miłą, spokojną osobą. Widać, że te kłótnie z Krzyśkiem ją męczą i robi wszystko, żeby załagodzić sytuację.
Potem on w domu mi opowiada, czym go wkurzyła mama. Że zachowała się tak i tak, więc go to wyprowadziło z równowagi. Przeprasza mnie, że musiałam słuchać ich kłótni. Z tego, co mi opowiadał o swoim dzieciństwie, to wychowywali się z agresywnym ojcem. Mama też była ofiarą tej sytuacji. Czy to możliwe, że on w dorosłym życiu przenosi na mamę żal o to, jak wyglądało jego dzieciństwo? Jego tata już dawno nie żyje.
Nie znam się na sprawach psychologicznych i na traumach, ale ewidentnie widać w Krzyśku dwie twarze. Jedna jest dla mnie, druga dla jego mamy. Potraficie to jakoś wytłumaczyć?
Dominika