Mam od kilkunastu lat paczkę znajomych, z którymi znamy się od liceum. W tym czasie przechodziliśmy wszyscy różne etapy. Byliśmy singlami, mieliśmy partnerów, związki się rozpadały i tworzyły. Status na ten moment jest taki, że wszyscy z paczki mają swoje rodziny, żony, mężów, dzieci, a ja mam po prostu partnera. Nie jesteśmy zaręczeni i nie mamy tego w planach.
Nie przeszkadza to ani mnie, ani jemu, ale znajomi przy okazji każdego spotkania nie potrafią odpuścić tematu. Ciągle dopytują, kiedy ja i mój partner weźmiemy ślub i będziemy mieć dzieci. Główny argument jest taki, że nie robimy się młodsi. Wielokrotnie tłumaczyłam, że takich rzeczy nie wypada nikomu mówić i teksty tego typu są w złym tonie. Nie narzuca się innym swojej wizji, bo każdy ma prawo żyć, jak chce. Obracają to w żart, a przy kolejnym spotkaniu sytuacja się powtarza.
Zobacz także: Czy zażądać od partnera, żeby pokazał mi wszystkie SMS-y z telefonu?
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że oni wcale nie wyglądają na jakichś super szczęśliwych. Są zmęczeni, zniecierpliwieni, kłócą się w swoich małżeństwach. A jednocześnie czują się lepsi ode mnie, bo mają śluby i dzieci. Nie chcę tak myśleć, ale czasami odnoszę wrażenie, że mi zazdroszczą. Mam spokój, fajny związek, czas dla siebie i partnera.
Ja im nie wypominam, że ich życie jest napięte, pełne stresu i obowiązków, ale w drugą stronę nie mogę liczyć na to samo, bo oni nie czują problemu w tym, żeby mi dogryzać.
Asia