Zarabiam znacznie mniej od swojego partnera. Michał jest programistą, niedawno awansował i może na wszystko sobie pozwolić. Z dyplomem filolożki angielskiej mogę sobie tylko pomarzyć o jego zarobkach. Ostatnio sprawy finansowe stały się w naszym związku powodem spięć.
Zobacz także: Czekałam 5 lat, aż razem zamieszkamy. Po miesiącu kazał mi się wyprowadzić
Mieszkamy razem od dwóch lat. Na wszystko składamy się po połowie. Uważam, że to sprawiedliwe i do tej pory świetnie funkcjonowaliśmy w tym systemie. Gdy jednak Michał zaprosił mnie na wakacje do Włoch, a potem kazał za wszystko płacić, poczułam się fatalnie. Miało być miło i romantycznie, wyszło beznadziejnie.
Gdybym wiedziała, że za luksusowy hotel, który wybrał, będę mu musiała oddawać pieniądze przez kolejne pół roku, nigdy bym nie pojechała. Albo po prostu zaproponowałabym coś znacznie tańszego. Jestem rozczarowana jego osobą. Uważam, że to nieeleganckie zapraszać gdzieś kogoś, mówiąc jeszcze, że to prezent urodzinowy, a potem nagle się z tego wycofać. Nazwałam go w ostatniej kłótni dusigroszem bez klasy. Od paru dni się do siebie nie odzywamy. Zastanawiam się, czy ten związek w ogóle ma sens.
Kasia
Zobacz także: Czy umówić się z facetem, który jest w związku?