Od pół roku jestem zaręczona. Powoli z narzeczonym zaczynamy ustalać szczegóły odnośnie ślubu. Myślimy nad datą, listą gości i miejscem. Tutaj pojawia się zgrzyt między nami, bo zamarzył mi się ślub na Cyprze. Parę lat temu byłam na weselu kuzynki w Toskanii i to była magia. Przyleciało kilkanaście najbliższych osób z rodziny, a potem cały weekend spędziliśmy razem na zwiedzaniu i leniwym biesiadowaniu. Najlepsze wesele, na jakim byłam, naprawdę.
Wiem, że ślub w innym kraju to wydatek, bo trzeba kupić bilety lotnicze dla gości, a przynajmniej wypada to zrobić. U nas jednak finanse nie są żadnym problemem, bo bardzo dobrze oboje zarabiamy. Narzeczony uważa jednak, że taki wyjazdowy ślub to niepotrzebne komplikacje i lepiej zorganizować wszystko w naszej miejscowości.
Zobacz także: Czy utrzymujesz kontakt ze swoimi eks?
Rozumiem jego podejście, choć jednak trochę mnie dziwi. Ślub bierze się raz w życiu, a przynajmniej z takim założeniem. Dlaczego więc nie sprawić, żeby to był wyjątkowy dzień, który zapamiętamy na zawsze? Cypr byłby idealną lokalizacją, bo tam pierwszy raz byliśmy na wakacjach jako para. Mamy sentyment do tej wyspy i wielokrotnie rozmawialiśmy, że chcemy tam jeszcze wrócić.
Mam poczucie, że jak pobierzemy się w Polsce, to będzie to pójście na łatwiznę i rezygnacja z moich marzeń. Ja nie chcę ślubu u nas, narzeczony nie chce ślubu tam. Co będzie kompromisem w takim razie?
Zuza