Mój starszy brat od dzieciństwa był bardzo wrażliwy. To typowy introwertyk. Jest kochany, zabawny i błyskotliwy, ale mało osób ma szansę się o tym przekonać. Niezbyt dobrze radzi sobie w sprawach damsko-męskich. Kiedy rzuciła go dziewczyna, zupełnie zamknął się w sobie. Wrócił do rodzinnego domu. Choć od tamtego zdarzenia minęło już wiele lat, Michał nadal mieszka z matką. Zamiast pomóc mu się otrząsnąć, zrobiła z niego niedorajdę.
Zobacz także: Wydaje mi się, że jestem beznadziejną córką
Nie mogę patrzeć na to, jak Michał rujnuje sobie życie. Zamiast rozwinąć w końcu skrzydła i zacząć kierować swoim losem, siedzi u mamusi na garnuszku. Wszystko podaje się mu pod nos. Wszystko się za niego załatwia. Doszło do tego, że nie potrafi już samodzielnie podejmować decyzji. We wszystkim radzi się matki. Ma trzydzieści pięć lat i nie widzi w tym nic złego. Uważam, że ich relacja jest toksyczna.
Michał żyje w bańce. Dobrze zarabia i mógłby się usamodzielnić. Ma oszczędności. Stać go swoje mieszkanie, ale kurczowo trzyma się maleńkiego pokoju na poddaszu. Mówi, że nie chce, aby matka została sama. Tłumaczę mu, że jest jej synem, a nie partnerem i nie może czuć się za nią aż tak odpowiedzialny. Gdy próbuję rozmawiać o tym z matką, od razu się obraża. Przeszła niedawno na emeryturę. Przez całe życie pracowała jako nauczycielka, była dyrektorką szkoły. Najwyraźniej brakuje jej towarzystwa i kogoś, kim mogłaby komenderować. Jak mogę mu pomóc? Obawiam się, że potrzebuje terapii wstrząsowej, a nie ciągłego poklepywania go po ramieniu.
Ala
Zobacz także: LIST: „Mój partner ma niezdrową relację z siostrą”