Jesteśmy z Patrykiem w związku od 5 lat. Zamieszkaliśmy razem, po moich usilnych naleganiach, jakieś 2 lata temu. Gdybym nie naciskała, do tej pory wynajmowałby pokój z kumplami. To jest typ człowieka, za którego trzeba działać. On sam się do tego nie garnie.
Mieszkamy razem, układa się między nami bardzo dobrze, ale ja chcę więcej. Dla niego jest dobrze tak, jak jest. Ani myśli się zaręczać, brać ślubu, zakładać rodziny. To jego zdaniem niepotrzebne komplikacje, bo na wszystko jest czas. Jaki czas? Jesteśmy oboje po 30-tce, od wielu lat razem, więc nad czym się tu zastanawiać?
Zobacz także: 14 ubrań, których mężczyźni nie są w stanie zignorować. Naprawdę je na nas uwielbiają!
Nie chodzi o to, że on nie jest mnie pewien albo że mnie nie kocha. Traktujemy się oboje z szacunkiem, jest między nami chemia i przywiązanie. Wkurza mnie jednak, że on nie chce rozmawiać o wspólnej przyszłości, bo tak mu wygodnie. Chciałabym, żeby choć w tej kwestii przejawiał inicjatywę. Kupił pierścionek bez proszenia, oświadczył się, zaangażował w przygotowania do ślubu. Czasem czuję, że zasługuję na więcej, a czasem nie wyobrażam sobie, że mogłabym być z kimkolwiek innym.
Jak z nim rozmawiać? Czy to przypadek beznadziejny i muszę się z tym pogodzić?
Aneta