Tydzień temu moja siostra wychodziła za mąż, ja byłam jej druhną. Zazwyczaj na wesela maluję się sama, ale siostra się uparła, że obie mamy wyglądać wyjątkowo w dniu jej ślubu i zamówiła dla nas makijażystkę. Kobieta przyszła ze swoją pomocnicą, żeby wyrobić się czasowo, bo do umalowania była jeszcze nasza mama. Ja miałam pecha, że trafiłam na pomocnicę. Dlaczego pecha? Bo po zmyciu makijażu zrobił mi się taki stan zapalny na skórze, że ciężko to opisać.
Zobacz także: Nie lubię, gdy odwiedzają mnie rodzice. Zawsze odchorowuję ich wizyty
Nie wiem, czy tamta używała jakichś brudnych pędzli, czy o co chodzi, ale mam czerwone placki na skórze i krosty. U siostry i mamy na szczęście nic takiego się nie pojawiło. Najwidoczniej ich makijażystka miała wszystko zdezynfekowane.
Nigdy nie miałam żadnych problemów z cerą. Może jak dorastałam to od czasu do czasu wyskakiwały jakieś krostki, ale poza tym zawsze moja skóra wyglądała bardzo dobrze. Teraz od tygodnia mam zniszczoną cerę. Byłyśmy z siostrą u makijażystki i jej pomocnicy, żeby z nią porozmawiać. Oddały siostrze pieniądze za mój makijaż i przepraszały, ale co z tego, skoro wyglądam jak wyglądam. Boję się już gdziekolwiek iść, do jakiejś kosmetyczki, czy gabinetu, żeby nie pogorszyć sprawy. Sądziłam, że jakoś samo mi to przejdzie, ale póki co jest źle.
M.