Straciłam już nadzieję, że dogadam się z teściami. Przez kilka dobrych lat próbowałam zaskarbić sobie ich sympatię, ale na próżno. Moja inicjatywa i ciągłe wyciąganie do nich dłoni są wręcz wykpiwane. Nigdy mnie nie obrazili, ale z ich strony wyczuwam antypatię. Nawet mój mąż namawia mnie, żebym dała sobie z nimi spokój. Mówi, że nie są warci takich starań. Mimo to jest mi przykro.
Zobacz także: Moja internetowa znajomość w ogóle nie posuwa się do przodu
Moje małżeństwo jest bardzo szczęśliwe. Pasujemy do siebie z Michałem. Normalnie rodzice cieszyliby się, że ich syn ma tak udane życie, ale nie oni. Uważają, że Michał to chodzący ideał, który mógłby związać się z kimś perfekcyjnym. To prawda, jest niesamowitym człowiekiem, a mi daleko do perfekcji. Po prostu do niej nie dążę.
Żyję po swojemu i nie zważam na konwenanse. Nie jestem karierowiczką. Nie mam już zamiaru brać udziału w wyścigu szczurów. Rzuciłam świetnie płatną pracę, która nie dawała mi satysfakcji i znalazłam wymarzoną drogę związaną z moim wykształceniem. Mogę mieszkać na niedużym metrażu i być w pełni usatysfakcjonowaną. Nie marzę o życiu w willi podobnej do tej, w której żyją oni. Chcę mieć czas dla siebie i bliskich. Jakby tego było mało, nie chcę mieć dzieci. Zaznaczę, że mój mąż też nie. Dobrze nam razem we dwójkę. Ich zdaniem nie jestem normalna.
Natalia
Zobacz także: Czy powiedzieć synowi, że nie podoba mi się jego dziewczyna?