Znajomość z Mateuszem na początku wydawała się obiecująca. Codziennie do siebie pisaliśmy, żartowaliśmy, gadaliśmy też na poważne tematy. Ja czułam między nami „to coś”. Spotkaliśmy się pierwszy raz na żywo i randka była udana. Tematy się nie kończyły, żadne z nas nie chciało wracać do domu. Trudno nam się było rozstać. Nie było całowania, łapania za ręce, i cieszyłam się z tego. Uważałam, że na wszystko przyjdzie właściwy czas.
Po spotkaniu nadal mieliśmy codzienny kontakt. Pisał, że jestem piękna, flirtowaliśmy, robiliśmy jakieś tam plany na najbliższą przyszłość. Ale propozycji drugiego spotkania nie było. Czekałam jeden tydzień, potem drugi, i nic. W końcu sama zaproponowałam randkę. Zgodził się i znów było udane spotkanie. Po nim schemat się powtórzył. Znamy się od 7 tygodni i mieliśmy w tym czasie tylko dwa spotkania.
Zobacz także: Mój chłopak wciąż ma zdjęcia z byłą
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wiem, że mu się podobam. Mówi mi to, okazuje. Codziennie do mnie pisze, uważnie słucha tego, co opowiadam. A jednak chęci na wyjście z inicjatywą u niego brak. Zapytałam, kiedy spotkamy się znowu, ale usłyszałam, że ma dużo pracy.
Mieszkamy w tym samym mieście. Może nie jakoś bardzo blisko siebie, ale to zawsze ta sama miejscowość przecież. Gdyby chciał, moglibyśmy się widywać i kilka razy w tygodniu.
Nie wiem, co o tym myśleć. Przejrzałam jego media społecznościowe i nie ma tam nic podejrzanego. Nie rozumiem, dlaczego trzyma mnie w takiej niepewności tyle czasu. Iskrzy między nami, podobamy się sobie, ale relacja w ogóle nie posuwa się do przodu.
Kasia