Sama kiedyś byłam taka jak mój chłopak. Nie potrafiłam o niczym zadecydować i liczyłam na zdanie moich rodziców. Szczególnie mamy, dla której byłam oczkiem w głowie. I to nie tylko jako mała dziewczynka, bo tak samo wyglądało to dużo później. Tak naprawdę zerwałam się ze smyczy dopiero w wieku 20 lat.
Wcześniej o wszystkim decydowała mama. Nie dlatego, że tak krótko mnie trzymała, ale dlatego, że sama nie potrafiłam inaczej. To była dla mnie najwygodniejsza sytuacja. Mama wybierała mi kolejne szkoły, podpowiadała z kim warto się kolegować, jakie mieć hobby. Dzieci prędzej czy później z tego wyrastają, ale ja żyłam w ten sposób o wiele dłużej. Przez to stałam się bardzo niepewna siebie. Bałam się usamodzielnić. Ona nawet na to nie liczyła. Ona też się przyzwyczaiła, że słucham jej w każdej kwestii. W końcu zrozumiałam, jaki toksyczny jest to układ i go przerwałam, usamodzielniłam się.
Zobacz także: Mój chłopak ma dwa oblicza. Jedno jest dla kolegów, drugie dla mnie
Mój chłopak niestety tkwi w podobnym, tylko że tego nie dostrzega. Jego mama decyduje dosłownie o wszystkim. Jak ma się ubierać, spędzać wolny czas, co ma jeść. Wydzwania do niego praktycznie codziennie. Wypytuje, co podałam mu na obiad. Czasami nie ma na to czasu, więc wychodzimy gdzieś na miasto, albo odgrzewam mu coś z zamrażarki. Wtedy ona stwierdza, że „bidulka z niego” i jak chce, to ona mu ugotuje coś porządnego. Ostatnio zauważyła, że guzik od kurtki wisi na cienkiej nitce i zaraz się oderwie. Zapytała wtedy, jak ja o niego dbam i czy nie widzę takich rzeczy. Szybko mu to naprawiła i była z siebie dumna. Takich sytuacji jest tak dużo, że nie ma sensu tego przytaczać.
Taki układ działa jak uzależnienie. Przeżyłam to na własnej skórze. Ale jeśli on się nie zmieni, to ona nie przestanie o wszystkim decydować. Pewnie sama wyznaczy termin ślubu i porodu naszego dziecka, później wybierze imię, zajmie się jego wychowaniem. To jest jej żywioł, a on nie potrafi się sprzeciwić. Chciałabym, żeby się od niej odciął.
M.