Pod koniec zeszłego roku rozstałam się z wieloletnim partnerem. Nie byliśmy zaręczeni, ale problem polega na tym, że kupiliśmy razem mieszkanie. Emocjonalnie nic nas już nie łączy, poza złością i żalem, jednak nadal pozostajemy współlokatorami. Ta sytuacja sama w sobie jest już wystarczająco trudna, ale stała się jeszcze bardziej skomplikowana, odkąd mój były partner zaczął zapraszać do naszego mieszkania nowe dziewczyny.
Żadne z nas na ten moment nie jest w stanie spłacić drugiej strony i żadne z nas nie chce się wyprowadzić. Rozumiem, że oboje możemy żyć, jak nam się podoba, ale uważam, że takie spraszanie kobiet na noc, kiedy ja jestem za ścianą i wszystko słyszę, jest po prostu chamskie.
Zobacz także: Mój chłopak ma dwa oblicza. Jedno jest dla kolegów, drugie dla mnie
Ustaliliśmy, że sprzedamy mieszkanie i podzielimy się kwotą na pół, ale naiwnie sądziłam, że do tego czasu zachowamy jakieś resztki szacunku do siebie. Eks robi mi jednak na złość i próbuje zohydzić ten cały proces. Nie zniżę się do jego poziomu i nie będę mu na siłę udowadniać, jaka to jestem szczęśliwa i wyzwolona. Chciałam się tylko wyżalić, a nie mam komu.
To dla mnie niekomfortowe, że on ciągle sprowadza do mieszkania nowe dziewczyny, ale tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że rozstanie było dobrą decyzją.
Kinga