Trudno mi opisać, jak bardzo jestem załamana po wizycie u nowej fryzjerki. Opinie w Internecie miała bardzo dobre, więc jej zaufałam. Fryzjerka, u której zawsze się farbowałam i ścinałam, niestety przeniosła się do innego miasta, dlatego musiałam znaleźć nowy salon. Trafiłam jednak pechowo.
Nowa fryzjerka początkowo zrobiła na mnie miłe wrażenie. Ustaliłyśmy, jaki chcę kolor i długość włosów. Pokazałam jej różne inspiracje w telefonie, więc wydawało się, że zrozumiała, o co mi chodzi. Efekt końcowy był jednak straszny. Włosy wyszły zdecydowanie za jasne, a zamiast podciąć mi 5 cm, podcięła ich chyba ze dwa razy więcej.
Zobacz także: Czuję się jak singielka, choć jestem w związku
Nie potrafiłam ukryć rozczarowania w salonie. Powiedziałam, że spodziewałam się innego efektu. Zaczęła mnie zapewniać, że wyglądam ładnie i twarzowo, chyba tylko po to, żebym już sobie poszła. W domu się rozpłakałam. W nowych włosach wyglądam okropnie. Są za bardzo rozjaśnione i za krótkie po tym jej cięciu. Zniszczyła mi włosy po prostu.
Wiem, że mogłabym tam wrócić i domagać się „naprawy”, ale zwyczajnie się boję, że będzie jeszcze gorzej. Długości mi nie zwróci, a kolor może ponownie zepsuć. Z drugiej strony zostawić to bez echa to też źle. Co robić?
Ola