Przez większość mojego dorosłego życia byłam w związkach. Niektóre były krótkie, inne dłuższe. Każda z tych relacji nauczyła mnie czegoś nowego o sobie, ale też przyniosła cierpienie. W ostatnich latach jednak zaczęłam dostrzegać pewien wzorzec: coraz częściej po randkach czułam rozczarowanie, a nowe związki szybko traciły swój początkowy urok. Z biegiem czasu moja ochota na randki i poszukiwanie partnera zaczęła wyraźnie słabnąć. Teraz mam 31 lat i chyba po prostu pogodziłam się z tym, że będę sama.
Zobacz także: Jeśli facet wyśle Ci taką wiadomość, nie odpisuj
Przez długi czas sądziłam, że jest coś ze mną nie tak, że powinnam walczyć z tym uczuciem i dalej szukać „tego jedynego”. Jednak z każdą kolejną próbą moje zniechęcenie tylko rosło. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak bardzo potrzebuję być w związku? Czy to społeczne oczekiwania, presja, czy moje własne pragnienia?
Po wielu przemyśleniach doszłam do wniosku, że bycie singielką to dla mnie najlepsza droga. Odkryłam, że kiedy nie koncentruję się na randkach i związkach, jestem znacznie szczęśliwsza. Mam więcej czasu na rozwijanie swoich pasji, na przyjaźnie, na pracę nad sobą. Cieszę się wolnością i niezależnością, jakie daje mi życie bez partnera. To nie oznacza, że zamykam się na miłość na zawsze, ale na tym etapie mojego życia nie czuję potrzeby aktywnego jej poszukiwania. Czułyście się kiedyś podobnie?
Jowita