Związałam się z Damianem, bo zaimponował mi wiedzą, szczerością i pracowitością. Czułam się z nim bezpieczna. Od początku wiedziałam, na czym stoję. Grał w otwarte karty, nie mącił mi w głowie. Szybko mu zaufałam, bo znacznie różnił się od mojego byłego partnera, który ciągle mnie oszukiwał.
Zobacz także: Zaręczyłam się ze strachu przed samotnością
Nasze pierwsze miesiące były cudowne. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Potem zaczęłam zauważać, że mam coraz mniejszą ochotę na randki. Nie pokłóciliśmy się, nadal jesteśmy sobą zafascynowani erotycznie. Coraz gorzej mi się jednak z nim rozmawia. Wszystko przez to, że Damian na każdym kroku mnie demotywuje. Ciągle podcina mi skrzydła.
Nie chodzi o to, że we mnie nie wierzy. To typowy malkontent. Nie wytrzyma nawet godziny bez ponarzekania. Robi to bez namysłu, po prostu taki jest. Zawsze wynajdzie coś, co mu się w danym miejscu, czy sytuacji nie podoba. Tracę przez to dobry humor. Jestem z natury optymistką, więc postrzegam go jak wampira energetycznego. Zastanawiam się, czy mogę go choć trochę naprostować.
Agata
Zobacz także: On chce odejść od żony i być ze mną