Od paru dni jestem zaręczona. Myślałam, że będą mi towarzyszyć trochę inne emocje. Jakaś radość, ekscytacja. Wszyscy wokół się cieszą i gratulują, a ja gdzieś z tyłu głowy wiem, co mną kierowało. Zaręczyłam się ze strachu przed samotnością.
Nie mogę powiedzieć, że nie kocham mojego partnera, ale na pewno nie jest to tak silne uczucie, jak bym chciała. Miałam zawsze pecha do partnerów. Mój najdłuższy związek trwał 7 lat i wtedy miałam poczucie, że to ten właściwy. Stało się inaczej, zostałam rzucona. Potem trafiałam jeszcze gorzej, więc jak zaczęłam się spotykać ze Staśkiem, który jest dobry i poczciwy, to się go trzymam. Brakuje mi jednak motyli w brzuchu. Szanuję go bardzo, lubię spędzać z nim czas i kocham go, ale czegoś mi brakuje.
Zobacz także: Narzeczony powiedział mi, że nie chce brać ślubu
Ucieszyłam się, jak poprosił mnie o rękę i nie wahałam się, jaka będzie moja odpowiedź. Chcę mieć dom, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa. Nie mogę tylko przestać porównywać Staśka do swojego eks sprzed lat, którego kochałam tak naprawdę. Może to uczucie przyjdzie w obecnym związku z czasem?
Sylwia