Moja siostra ma 33 lata, ale wciąż mieszka z naszymi rodzicami. Jestem młodsza od niej, a wyprowadziłam się z domu już dobre kilka lat temu. Jak tylko znalazłam pracę i było mnie stać na kredyt, kupiłam kawalerkę. Pracuję, spłacam raty, utrzymuję się sama, a nawet kupuję coś rodzicom od czasu do czasu. Ostatnio był to odkurzacz. Siostra, nie dość że nie dokłada się im do rachunków, to nawet nie robi w domu żadnych zakupów.
Zobacz także: Teściowa przychodzi do nas bez zapowiedzi
Agata nie jest bezrobotna. Jej podejście wynika bardziej z oszczędności. Wszystko, co zarobi, procentuje na jej koncie. Nie ponosi kosztów za czynsz, media, żywność. Rodzice nie protestują, bo ją kochają i cieszą się, że nadal z nimi mieszka. Jest im raźniej.
Jeśli całej trójce pasuje taki układ, to nie będę się wtrącać. Ostatnio coś jednak we mnie pękło, bo rozmawialiśmy o prezentach świątecznych. Okazało się, że Agatka zażyczyła sobie zegarek, liczący kroki i kalorie, który kosztuje prawie 900 zł. Rodzice spytali, czy złożę się z nimi po 300 zł. Dla porównania, ja, wiedząc ile wydatków mają rodzice, poprosiłam ich tylko o kupienie kubka i kawy. Nie wydadzą na to więcej niż 80 zł. Nie chcę składać się na zegarek, ale jak tego nie zrobię, rodzice sami poniosą koszt. Strasznie to frustrujące. Nie wiem, jak rozmawiać z siostrą, bo nic do niej nie dociera.
Beata