Od kiedy pamiętam, ciągle borykałam się z wieloma kompleksami. Jako nastolatka zachorowałam na anoreksję. Przez wiele lat moje życie było prawdziwym koszmarem.
Zobacz także: Teściowa nie chce zajmować się wnukiem, choć wcześniej nam to obiecała
Moje rówieśniczki się zakochiwały, flirtowały, wychodziły na randki. Ja siedziałam w domu, obsesyjnie licząc kalorię i ważąc się raz na dwie godziny. Pomogła mi terapia. Wzmocniła mnie psychicznie. Niestety nadal nie mogę uznać się za pewną siebie i atrakcyjną, mimo że patrząc na siebie obiektywnie, stwierdzam, że naprawdę niczego mi nie brakuje.
Czasem czuję się świetnie i mogę zdobywać świat. Mam też dni, kiedy mam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie znoszę się wtedy i skupiam się na swoich wadach wizualnych. Za największą od dawna uważam bardzo mały biust. Opowiadałam o tym swojemu chłopakowi. W ramach prezentu urodzinowego chce zasponsorować mi operację plastyczną. Bardzo mnie tym zaskoczył. Na początku nie posiadałam się z radości, ale teraz z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości.
Moja terapeutka twierdzi, że tak naprawdę wcale mi to nie pomoże. Jeśli nie będę nad sobą pracowała i tak zaraz wymyślę sobie jakiś nowy kompleks. Doradza mi, żebym pokochała siebie w końcu taką, jaką jestem. Wiem, że Marcin chciał dobrze, ale wolałabym chyba, żeby utwierdzał mnie w przekonaniu, że jestem dla niego piękna i z małym biustem. Nie wiem już, co o tym myśleć.
Z.