W końcu zrozumiałam, dlaczego nieustannie rozpadają się wszystkie moje związki. Nie potrafię żyć bez adrenaliny. Od lat jestem uzależniona od przeżywania bardzo silnych emocji. Jeśli tylko nieco opadają, od razu zaczynam się czuć fatalnie. Nie tylko dopada mnie trudny do zniesienia niepokój, ale też zirytowanie. Staję się złośliwa, wredna, po prostu nie do wytrzymania.
Zobacz także: Przed ślubem ustaliliśmy, że nie będziemy mieć dzieci. Nagle on zmienił zdanie
Od kiedy pamiętam, na każdym kroku utrudniam sobie życie. Ignoruję najprostsze wybory, bo podskórnie czuję, że wieje od nich nudą. Wybieram bardzo wyboistą drogę na okrętkę. Potrzebuję wyzwań, mierzenia się ze swoimi słabościami. Tylko wtedy jestem zadowolona. W sprawach zawodowych w sumie wychodzi mi to na dobre. Robię karierę. Zmieniam prace, rozwijam się. Nie trzymam się kurczowo jednej, bo chyba bym zwariowała.
Nie umiem ułożyć sobie jednak życia prywatnego. Mało kto potrafi ze mną wytrzymać. Kiedy kończy się pierwsza, najbardziej emocjonująca faza poznawania się, zaczynam się nudzić relacją. Dzieje się tak nawet, jeśli uważam partnera za wręcz idealnego. To chore, beznadziejnie się z tym czuję. Chciałabym w końcu ułożyć sobie życie i nie brać bezpieczeństwa i spokoju za rutynę...
Anna
Zobacz także: Czy pozwalacie, by zwierzęta spały z Wami w łóżku?