W ostatnich tygodniach zdecydowałam się na przeprowadzenie remontu w moim mieszkaniu, aby odświeżyć wystrój i wprowadzić kilka zmian. Niestety, pomimo początkowego entuzjazmu, teraz czuję się wykończona. Powodem jest moja ekipa remontowa.
Na czas wszystkich prac przeniosłam się do siostry, która mieszka niedaleko. Początkowo była mowa o tym, że robotnicy wyrobią się w miesiąc. W planie było odświeżenie ścian, wymiana blatu i kilku szafek w kuchni, cyklinowanie podłóg, wymiana drzwi wewnętrznych i drobny remont łazienki. Sporo rzeczy, ale żadna z nich nie wymaga tak naprawdę dłuższego czasu. Miał spokojnie wystarczyć miesiąc, a tymczasem prawie minęły dwa, odkąd ekipa weszła do mojego mieszkania.
Zobacz także: Nikogo nie potrafię pokochać
Pracują niechlujnie i dużo rzeczy muszą poprawiać po moich uwagach. Przychodzę do nich bez zapowiedzi i nieraz natknęłam się na puszki z piwem. Mówiłam, że nie pozwalam na picie alkoholu w pracy to obiecywali, że to ostatni raz. Ciągle mają opóźnienia, ciągle coś jest nie tak. Chciałam nawet wynająć inną ekipę, ale wszyscy mają napięte terminy. Nie tak łatwo znaleźć złotą rączkę, która zrobi remont dobrze i nie weźmie za to majątku.
Mam wrażenie, że robotnicy (jest ich dwóch) ściemniają mi, bo jestem kobietą i mieszkam sama. Odwalają fuszerkę za grubą kasę, bo myślą, że na niczym się nie znam. Mam już dość tego przeciągającego się remontu, ale nie odpuszczę go, dopóki nie będzie zrobiony porządnie. Za dużo już zainwestowałam w to czasu i pieniędzy.
Karolina