Zapisałam się na siłownię, która znajduje się bardzo blisko mojego domu. Lokalizacja była dla mnie ważna, bo z doświadczenia wiedziałam, że jeśli miałabym gdzieś dojeżdżać to prędzej czy później lenistwo wzięłoby górę. Tutaj mam blisko, a karnet nie kosztuje majątku.
Tyle z plusów, bo siłownia denerwuje mnie pod jednym względem. Namolnych facetów. Nie wiem, z czego to wynika, ale bardzo często zdarza się, że jestem tam zaczepiana. Czasem podryw jest naprawdę namolny.
Zobacz także: Moja przełożona jest młodsza ode mnie. Nic nie umie…
Jest to dla mnie o tyle dziwna sytuacja, że chodzę tam nieumalowana, w zwykłych dresach. Ćwiczę tak, żeby się spocić, a nie dobrze wyglądać. Jest tam sporo wystylizowanych dziewczyn, a jednak z niezrozumiałych dla mnie powodów to do mnie zagadują ćwiczący na tej siłowni faceci. Nie gapię się na nich, nie uśmiecham się, nie łapię z nimi kontaktu wzrokowego. Zazwyczaj pytają, w jakich porach robię treningi i komplementują moją figurę.
Nie mam aktualnie chłopaka, ale też nie szukam go w takim miejscu jak siłownia. Chciałabym tam spokojnie poćwiczyć i nie czuć na sobie niechcianych spojrzeń. Nie pochlebia mi to, raczej mnie krępuje. Jest coś, co mogę zrobić, żeby tacy kolesie trzymali się ode mnie z daleka?
Magda