Znamy się z Eweliną od wielu, wielu lat. Zawsze była wobec mnie troskliwa, ale od kiedy wyszła za mąż i urodziła dzieci, traktuje mnie jak jedno z nich. Dosłownie. Ze wszystkiego muszę się jej tłumaczyć.
W miniony weekend byłam na imprezie u znajomych. Przed wyjściem zadzwoniła do mnie i powiedziała, żebym nie przesadzała tam z piciem i wracała taksówką. A najlepiej to żebym udostępniła jej lokalizację to ona będzie na bieżąco sprawdzać, czy nic mi nie jest. Przesada, po pierwsze dlatego, że jestem już po 30-tce i umiem o siebie zadbać, a po drugie dlatego, że praktycznie nie piję. Nie jestem jakąś szaloną imprezowiczką, która następnego dnia budzi się nie wiadomo gdzie, a na kacu nic nie pamięta.
Zobacz także: Mój chłopak nie szanuje swoich rodziców. Coraz bardziej wpływa to na naszą relację
Ewelina ma też wiecznie problem z tym, że jestem singielką. Ciągle słyszę, że mój zegar tyka i że młodsza nie będę. Już nawet własna mama mi takich tekstów nie mówi, przyjaciółka za to w ogóle się nie krępuje. Skoro ona ma męża i dzieci to ja też muszę. Jak tłumaczę, że to nie jest mój życiowy priorytet i aktualnie najlepiej mi samej to macha ręką i mówi, żebym głupot nie mówiła. Ona wie lepiej.
Jestem zmęczona jej nadopiekuńczością. To kochana osoba, ale czasem mnie tak przytłacza, że nie mam ochoty odebrać telefonu lub odpisać na wiadomość. Jak tego nie robię to od razu jest popłoch, że coś mi się stało. Nie umiem z nią o tym porozmawiać, ale dłużej też nie wytrzymam jej zachowania.
Magda