Serce mi pęka, jak patrzę na to, co dzieje się w życiu mojej przyjaciółki. Zarówno ja, jak i reszta przyjaciół z naszej paczki, zawsze mieliśmy problem z jej facetem. Początkowo zrobił dobre wrażenie, ale potem było kilka sytuacji, kiedy pokazał swoje drugie oblicze. Próbowaliśmy z nią rozmawiać, ostrzec ją, zachęcić do tego, żeby znalazła sobie kogoś lepszego. Ona twierdziła jednak, że jest bardzo zakochana i szczęśliwa. Odpuściliśmy, bo to jej życie. Kiedy powiedziała, że wychodzi za mąż, nie skakaliśmy z radości, ale wszyscy trzymaliśmy kciuki, żeby im się udało.
Zobacz także: Mam bardzo wścibską sąsiadkę
Jej mąż w ogóle nie bywa na naszych spotkaniach. Zawsze ma jakiś pretekst, żeby nie przyjść. Przychodziła więc głównie ona, na co nie narzekaliśmy. To było wręcz lepsze. Od kiedy jednak została mamą, nie widujemy jej praktycznie w ogóle.
Ich synek urodził się 8 miesięcy temu. Przyjaciółka od początku miała problemy z karmieniem piersią. Bardzo chciała to robić, ale mały odmawiał współpracy. Płakała ona, płakał on, bolały ją sutki. Marzyła o tym, żeby przejść na karmienie butelką, ale kto się na to nie zgodził? Jej mąż. Zakazał jej tego. Wiem to od niej, bo żali mi się często przez telefon. Tłumaczę jej, że to ona ma ostateczny głos w tej kwestii. Niby przyznaje mi rację, a potem i tak robi wszystko, czego żąda jej mąż. Ma karmić piersią i już. Nie ma mowy o wychodzeniu z domu bez małego, ciągle musi być w pogotowiu w razie, jeśli on zgłodnieje. W nocy wstaje do niego też tylko ona, bo przecież to ona karmi.
Bardzo jej współczuję, bo widzę, że jest tłamszona przez męża. On wydaje rozkazy, ona je wypełnia. To nie powinno tak wyglądać. Nie wiem, jak jej pomóc. Rozmowy nie przynoszą efektu.
Zuzka