Maks od początku naszego związku lubił wybierać mi ubrania. Wiem, że brzmi to słabo, ale on ma bardzo dobry gust. Zawsze dobrze mi doradzał i dzięki niemu mój styl zmienił się na korzyść. Podkreślę tylko, że on nie jest żadnym despotą, a jego wskazówki, w czym wyglądam dobrze, a w czym niezbyt, zawsze były mówione w dobrej intencji. Nigdy nie sprawił mi tym przykrości i ostateczny wybór, czy chcę coś kupić, czy nie, zawsze należy do mnie.
Zobacz także: Znalazła idealnego faceta. Jej mąż to bot stworzony przez sztuczną inteligencję
Jesteśmy zaręczeni i on stwierdził, że chciałby mieć wpływ na to, jak będzie wyglądała moja suknia ślubna. Zaproponował, że pójdzie ze mną na przymiarki i wspólnie zdecydujemy, jaki krój najlepiej będzie do mnie pasował. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Wolałabym chyba, żeby miał niespodziankę przed ołtarzem. Chciałabym zobaczyć, że jest wzruszony i przejęty, a efektu wow nie będzie, jak zobaczy mnie na przymiarkach. Poza tym jest też przesąd o tym, że pan młody nie powinien widzieć sukni przed ślubem. Choć akurat to jest dla mnie najmniej istotne.
Waham się, co robić. Wiem, że on mi doradzi najlepiej i to właśnie jemu chcę się podobać w dniu ślubu najbardziej, a z drugiej strony to raczej nie jest typowy pomysł, żeby narzeczony brał udział w przymiarkach. Co myślicie?
Sara