Mój świat wywrócił się do góry nogami, kiedy zostałam mamą. W pozytywnym sensie, bo wreszcie znalazłam w życiu sens. Wciąż daleko do sielanki, bo córka miewa problemy zdrowotne, ale walczymy. Byłoby jeszcze lepiej, gdybym miała wsparcie.
W poprzedniej pracy wszyscy wiedzieli, że czasami nie mam wyjścia i muszę odebrać dziecko wcześniej z przedszkola. I tak dobrze, że mogłam je tam posłać. Tylko, że wtedy szefową była kobieta - też matka. Po zmianie firmy mam nad sobą bezdzietnego faceta, który nie potrafi wczuć się w moją sytuację.
To naprawdę nie zdarza się często, bo maksymalnie 3-4 razy w miesiącu. Szybko odbieram córkę, a później pracuję zdalnie z domu. Albo wracam, bo akurat mąż albo mama mogą się nią zająć. Nie zaniedbuję z tego powodu moich zawodowych obowiązków.
Zobacz również: Mąż faworyzuje jedno z naszych dzieci
Szkoda, że ten tyran tego nie rozumie. Dla niego każde wcześniejsze wyjście to zbrodnia. Najchętniej przywiązałby nas do biurek na 8 godzin i nie pozwalał nawet skorzystać z toalety. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to wszystko na nic.
Według niego powinnam zostawiać sprawy prywatne za drzwiami biura. Jeśli mam z tym problem, to może nie powinnam w ogóle pracować, tylko zajmować się dzieckiem 24 godziny na dobę. Bezczelny. Ale chyba faktycznie nie będzie innego wyjścia i się zwolnię.
Jakim prawem jakiś bezdzietny koleś będzie pouczał matkę, która ma aż nadto problemów na głowie...
Ewa