Tatuaże zawsze bardzo mi się podobały, ale żadnego nie miałam. Przez dłuższy czas pracowałam w miejscu, w którym nie byłoby to mile widziane. Nikt pewnie nic by mi nie powiedział, ale raczej byłabym pomijana przy ważnych sprawach i awansach. Teraz pracuję jednak w kancelarii, w której otaczają mnie o wiele bardziej wyluzowani ludzie. Stwierdziłam więc, że najwyższy czas spełnić marzenia o tatuażu.
Zobacz także: Boję się, że moja 20-letnia siostra uzależniła się od alkoholu
Chciałam zrobić sobie spory wzór z bajkowymi leśnymi motywami - jagodami, grzybkami, jeżem i lisem. Marzyłam o nim przez ponad dwa lata. Miało być kolorowo, oryginalnie, ale też uroczo. Tatuaże miały po prostu zawsze wprawiać mnie w dobry nastrój. Nad projektem czuwała moja przyjaciółka graficzka - wyszedł obłędny. Byłam zachwycona i podekscytowana dopóki nie zobaczyłam efektu...
To, co znajduje się na moim ciele, nie przypomina zaprojektowanego z wielkim wyczuciem wzoru. Jest jego znacznie gorszą, nieudolną rysowniczo wersją. Załamałam się. Dziewczyna, która robiła mi tatuaż, przez cały czas upierała się, że to tylko chwilowy efekt i potem będzie świetnie, tylko skóra musi się wygoić. Byłam wykończona wielogodzinną bolesną sesją, więc już z nią nie dyskutowałam i wyszłam. Niestety po miesiącu nadal jest fatalnie. Wstydzę się założyć bluzkę z krótkim rękawem. Czuję się oszpecona... Informowałam o moim niezadowoleniu właścicielkę studia, ale wciąż bagatelizuje problem. Uważam, że powinni oddać mi pieniądze za to „dzieło”. Czekają mnie liczne poprawki w innym studiu...
Maja
Zobacz także: Dowiedziałam się, że moja matka zdradza ojca. Od dwóch tygodni głowię się, czy mu o tym powiedzieć