Zaczęłam pracę w korporacji od razu po studiach. Przez wiele lat ją lubiłam. Na początku było mi ciężko dostosować się do panujących tam reguł gry, ale potem przywykłam. Lubiłam to, co robię i bardzo angażowałam się w każdy projekt. Dawałam z siebie wszystko i osiągałam naprawdę dobre rezultaty. Szybko zaczęłam piąć się po szczeblach kariery. Gdy ktoś patrzy na mnie z boku, na pewno myśli, że mam fantastyczne życie. Bardzo dobrze zarabiam, robię karierę, spełniam się, a do tego mam udane życie rodzinne - w zeszłym roku wzięłam ślub. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna. Z każdym dniem czuję się coraz gorzej. Mam ochotę rzucić to wszystko i zacząć żyć zupełnie inaczej...
Zobacz także: Nie podobał mi się mój wieczór panieński. Jestem rozczarowana
Kiedy dostałam kolejny awans, zamiast pójść świętować, przepłakałam cały wieczór. Powinnam się cieszyć, a czuję się depresyjnie. Wszystko przez to, że w ogóle nie radzę sobie z sukcesami. Kolejny sukces jest po prostu równoznaczny z tym, że dorzucą mi jeszcze bardziej odpowiedzialne obowiązki. Presja, która ostatnio na mnie ciąży, jest nie do wytrzymania. Biorę coraz więcej leków na uspokojenie. Przez permanentny stres zaczęłam mieć problemy z bezsennością. Jestem słaba, na przemian rozdrażniona i smutna.
Najgorsze jest to, że nie mam wsparcia w najbliższych. Siostra i ojciec uważają, że przesadzam i jak to zwykle ja robię z igły widły. Ich zdaniem powinnam wziąć się w garść i w końcu zacząć cieszyć się swoim prestiżowym życiem, a nie wciąż narzekać. Podobnie myśli też mój mąż. Wcześniej wypominał mi często, że nie mam dla niego czasu, ale kiedy zaczęłam wspominać o tym, że nie daję już rady i chcę zmienić pracę, nagle zaczął mnie przekonywać, żebym tego nie robiła. Zraniło mnie to, że ma dla mnie tak niewiele współczucia. Wiem, że mamy kredyt do spłacenia, ale czy moje zdrowie psychiczne nie jest ważniejsze od finansów? Teraz jestem zawiedziona nie tylko swoim życiem zawodowym, ale i prywatnym...
Maja
Zobacz także: On nie chce, żebyśmy się zabezpieczali