Gdy Adrian poprosił mnie o rękę, czułam się najszczęśliwsza na świecie. Jesteśmy razem ponad trzy lata. Od dwóch lat razem mieszkamy. Mamy się pobrać pod koniec roku. Nasza relacja rozwijała się bardzo szybko. Kiedyś śmialiśmy się często, że jak w komedii romantycznej zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wrażenia. Sporo w tym prawdy. Do niedawna świetnie się nam układało. Miałam wrażenie, że nasz związek jest bliski ideałowi. Rzadko kiedy się o coś spieraliśmy. Uwielbialiśmy spędzać ze sobą czas. Rozumieliśmy się, wspieraliśmy nawzajem i byliśmy dla siebie najważniejsi. Niestety zaczęło się to zmieniać tuż po zaręczynach.
Zobacz także: To piękne kobiece imię ma bardzo ciekawe znaczenie. Niestety, w Polsce nie jest zbyt popularne
Od kilku miesięcy Adrian ma dla mniej coraz mniej czasu. Nie zmienił pracy ani nie awansował, ale ciągle tłumaczy się, że musi zostać po godzinach. Pracuje w tej firmie już cztery lata i coś podobnego nigdy nie miało miejsca. Zaczął też częściej wychodzić z kumplami. Ja też lubię się spotykać sama z koleżankami i nie miałabym do niego o to pretensji, gdyby zachowywał w tym jakiś umiar. Są tygodnie, kiedy wychodzi z nimi po parę razy. Ciągle jest w imprezowym nastroju. Kiedy dopytuję się, co się z nim dzieje, mówi że zrzędzę. Śmieje się, że zaczęłam się już zachowywać jak poważna żona, a przecież do ślubu jeszcze dużo czasu.
Myślałam, że nasze narzeczeństwo będzie romantycznym, niesamowitym czasem. Najdziwniejsze jest to, że zamiast cementować naszą bliskość, oddalamy się od siebie. Nie rozmawiamy już tak jak kiedyś. Czuję się, jak zdobyte trofeum. Ma się je już w garści, więc nie trzeba już o nie zabiegać... Jestem smutna i zła. Nie namawiałam go wcale na ślub. To on wyszedł z inicjatywą, a teraz zachowuje się, jakby go to wystraszyło i przerosło. Myśli chyba, że zanim zacznie wieść małżeńskie życie, musi się wyszumieć. Mam mylne wrażenie czy waszym zdaniem coś jest na rzeczy?
Martyna
Zobacz także: Miłosna numerologia. Relacja tych cyfr bardzo często jest skazana na niepowodzenie