Piszę tutaj, bo próbuję zrozumieć, co zaszło w głowie mojego partnera. Jeszcze miesiąc temu namawiał mnie na dziecko. Mówił, że jest już w pełni gotowy i że chciałby, abyśmy zostali rodzicami. Przez pół roku regularnie wracał do tej rozmowy i pytał, co ja na ten pomysł. Mówiłam, że nie jestem gotowa, że muszę to przemyśleć, w pełni do tego dojrzeć i naprawdę tego zapragnąć. Dawał mi czas do namysłu, choć czułam, że mu zależy na tym bardzo. W końcu doszłam do wniosku, że tak, ja też tego chcę i powiedziałam mu o tym.
Początkowo się ucieszył. Natychmiast „zabraliśmy się do pracy”. Przez ostatni miesiąc każde pójście do łóżka miało w podtekście: „może właśnie dzisiaj zajdziesz w ciążę”. Nie zaszłam, na początku tygodnia dostałam okres. Powiedziałam o tym partnerowi, myślałam, że się zmartwi. On jednak się ucieszył i wyznał, że jednak nie jest jeszcze gotowy na bycie ojcem. Zaczęliśmy się starać i nagle mu się odmieniło. Dopóki to było jedynie pomysłem w jego głowie, czuł, że tego chce. Kiedy jednak stało się bardzo realne, że mogę zajść w ciążę, przestraszył się.
Zobacz także: Moja sąsiadka żyje w przemocowym związku. Ciągle jestem świadkiem bardzo nieprzyjemnych scen
I teraz moje pytanie. O co mu chodzi? Jak można co chwilę zmieniać zdanie w tak ważnej kwestii? Przyszło mi do głowy, że kogoś ma na boku, ale wraca z pracy jak zwykle i nie zamyka się nigdzie z telefonem. Co ja mam o tym wszystkim myśleć? Boli mnie, że tylko jego potrzeby się dla niego liczą. On chce, więc staramy się o dziecko. On nie chce, więc przestajemy. Gdzie tu miejsce na moje pragnienia? Ja naprawdę zamarzyłam o zostaniu mamą. Sądziłam, że będziemy próbować do skutku. Teraz mam mętlik w głowie. Jak Wy to interpretujecie?
Aneta