Moje relacje z teściami należały kiedyś do bardzo udanych. Świetnie się dogadywaliśmy. Lubiłam spędzać z nimi czas. Zdarzało się nam nawet wyjeżdżać razem na wakacje. Dzieliliśmy koszty, wynajmując wspólnie dom we Włoszech, czy w Chorwacji. Moi znajomi dziwili się, że to w ogóle możliwe bez konfliktów. Wszystko zmieniło się, kiedy na świat przyszła nasza córka. Wtedy zaczęłam doskonale rozumieć, skąd wzięły się te wszystkie kawały o teściowej jak z koszmaru...
Zobacz także: Narzeczony chce, żebyśmy zamieszkali u jego rodziców. Moim zdaniem to fatalny pomysł
Teściowie dosłownie oszaleli na punkcie Marysi. Już od pierwszych miesięcy starali się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Chcieli się nią opiekować, odciążając nas trochę. Cieszyłam się z tego bardzo. Potem jednak zaczęłam zauważać, że chcą mieć coraz więcej do powiedzenia na temat jej wychowania. Zaczęłam być pouczana, czasem nawet ganiona za to, jak zamierzać wychowywać własną córkę.
Od dwudziestu paru lat jestem wegetarianką. Mój mąż je mięso i ryby tylko sporadycznie. Bardzo służy nam taka dieta. Przykładamy dużą wagę do tego, co jemy. Zdecydowaliśmy, że Marysia będzie wegetarianką. Niestety teściowie w ogóle tego nie respektują. Toczą ze mną batalię. Mówią, że zagrażam własnemu dziecku i niszczę jego zdrowie. Chciałam zaznaczyć, że podchodzę do tworzenia jej jadłospisu bardzo poważnie. Konsultowałam się w tej sprawie z pediatrą i z dietetyczką dziecięcą. Nie ma żadnych przeciwskazań do tego, aby Marysia miała wegetariański jadłospis.
Moje kontakty z teściami są coraz bardziej napięte. Kilka razy powiedzieli o parę słów za dużo i obrazili mnie. Wiem, że robią to z troski o wnuczkę, ale nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Mimo wszystko mężowi zależy na tym, abyśmy utrzymywali z nimi kontakt. Szczerze mówiąc, mam ich po prostu dosyć.
Ewelina
Zobacz także: LIST: Przez lata byłam ateistką, ale teraz moje poglądy się zmieniły. Psuje się przez to mój związek...